sobota, 30 kwietnia 2016

suprise, suprise

suprise, suprise


Napięta jestem, jak struna. Nie tak, aby wydać piękny, perfekcyjny dźwięk, ale tak by pęknąć z hukiem przy najmniejszym dotknięciu. 

Początek maja, już  w kolejny rok, ma słodko-gorzki smak. 

Smak radości, bo w moich ramionach leży cud. Ciało, umysł, dusza. Nowe życie, najwspanialszy mały człowiek - M-ka. To jest największa radość w życiu. 
Smak strachu, który towarzyszył przez te pierwsze majowe dni, że coś może pójść bardzo nie tak. Ten lęk który pękł z pierwszym m-kowym krzykiem. Najpiękniejszym dźwiękiem, jaki kiedykolwiek słyszałam. Lęk, po którym mam uśmiechniętą bliznę po dziecku. I zaskakuje mnie wciąż, że ten niepokój gdzieś tam jest zawsze pod podszewką niewyobrażalnego szczęścia. 
A może to takie po prostu matczyne, taka miłość co niesie, nadaje sens wszystkiemu a jednocześnie potrafi sprawiać niewyobrażalny ból i nieść lęk.

niedziela, 17 kwietnia 2016

be good or be gone

be good or be gone


Pomyślałam, że staję się przezroczysta. Tak przezroczysta, że zaraz zniknę. Zniknę i nikt się nie zorientuje. Takie znikanie przez zaniedbanie. Przez siebie samą.

I niezbyt ładnymi kamyczkami do ogródka było ignorowanie moich słów, wchodzenie w zdanie lub powtarzanie moich wypowiedzi, tak jakbym nie postawiła w nich kropki przed sekundą, a także zamykanie mnie w pokoju na klucz, bo przecież nikogo tam nie ma. Tylko ja.

Gdy M-ka miała 3 lata, to bardzo nie lubiła cukinii. Tak bardzo, że nie przyjmowała do wiadomości faktu, że warzywo leży na talerzu. Cukinia była dla M-ki niewidzialna, więc po prostu nie istniała. Czasem myślę, że stałam się właśnie taką cukinią. 


poniedziałek, 11 kwietnia 2016

in my place

in my place
fot.: www.instagram.com/rosiczka1

Na lewym policzku gwiazdozbiór nowych piegów, przebija się dość wyraźnie przez beżową drogę pudru nr 75.
A może wcale nie są nowe? Może te przywożone każdego lata, na pamiątkę wakacji ułożyły już dawno tę gęstą konstelację, której nie zauważyłam?

Tak, jak nie zauważyłam też tego momentu, gdy z węzełków, grudek, supłów wyskoczyły liście i kwiaty. Wiosna znów uderzyła mnie prosto w twarz ciepłym powietrzem przesiąkniętym zapachem kwiecia. 

I nie zauważyłam, jak każda myśl, riposta, uwaga i żart wypowiedziane wewnątrz siebie były kolejnym splotem gabardynowego kokonu. Nie zauważyłam też, aby mi to przeszkadzało. 

Wewnątrz mnie niepokój maluje senne obrazy, kreską ostrą, wyraźną, intensywnym kolorem.

Copyright © 2014 serendipity , Blogger