Nie zazdroszczę ludziom życia, jakie wiodą, bo zbyt dobrze wiem, że nie wszystko jest takim, jakim się wydaje. Czasem jest zupełnie inne. Czasem jest zwyczajnie niefajne.
Dla większości zawsze żyłam w mydlanej bańce, którą radośnie i bezkolizyjnie płynęłam przez świat. Niezależnie od tego, jak mocno świat wbijał mnie buciorem w grunt i jakie to życie miało jakość.
Bo nie okazuję. Bo nie mówię. Słyszę to po raz kolejny i wiem, że mają rację. Ale nic nie powiem. Nauczyłam się, gdy miałam sześć lat. Jak się było w złych, czarnych miejscach, to potem inne są już jaśniejsze. Nie przerażają aż tak bardzo, można sobie z nimi poradzić. Ergo, na zewnątrz płyniesz swoją bańką z opinią tej, której nic nie złamie.
Siła czasem staje się słabością.
Przełykam gorycz i uśmiecham się słodyczą malin.
Dobrze wiem, że skały też się kruszą, a dęby tracą konary.
Może coś z tą bańką jest na rzeczy. Mam taką cudowną, niesamowitą zdolność do ignorowania rzeczywistości. Jej wykrzywioną twarz widzę przez swoją bańkę mydlaną, ale nie dotyka mnie ona wcale.
Albo tylko tak mi się wydaje.
W końcu nie wszystko jest takim, na jakie wygląda.
Ale nie poradzę nic na to, że zawsze wierzę w dobre zakończenie scenariusza.
Mogłabym się podpisać pod tym postem, mam naprawdę podobnie. I ludzie od zawsze mówią mi, że wszystko spada mi jak z nieba, w niczym nie muszę się starać, a mnie to irytuje i mam ochotę walnąć kogoś w twarz. Każdy pracuje na siebie. Nic nie spada z nieba.
OdpowiedzUsuńCzasem tylko grom.
UsuńI u mnie wiecznie maska szczęśliwca na twarzy. Gorycz wylewam na papier lub w postach...
OdpowiedzUsuńJa też, choć o wiele częściej odkładam gdzieś w sobie. Niezbyt to dobre,
Usuńno i zalega Ci w trzewiach... wyrzucanie w blogu goryczy to dla mnie świetny filtr. Sprawdza się. Tyle, że Ty znasz mnie od tej ponurej strony jedynie...
UsuńCzasem wydaje mi się, że właśnie tutaj jestem zbyt smutna, zbyt depresyjna o wiele bardziej niż w rzeczywistości. Czasem wylewam z siebie potok goryczy, ale nie daję "opublikuj". A wiesz, że nigdy nie pomyślałabym, że Espe ma swoją ponurą stronę? Znam Twoją stroną refleksyjną, melancholijną, zabawną, ironiczną i tą z poczuciem humoru. Tą smutniejszą też. I wszystko składa mi się w jedną całość, którą bardzo lubię i myślę nawet, że nie jest aż tak bardzo niezgodna z rzeczywistością :*
Usuńobawiam się, że same siebie nie znamy tak dobrze, jak się nas czyta... :*
Usuńcoś w tym jest :*
UsuńI tego nie zmieniaj. Optymizm jest w cenie.
OdpowiedzUsuńTrzeba w coś wierzyć. Choćby w dobre zakończenia.
Usuńwłaśnie
OdpowiedzUsuńyhm.
UsuńA ja zazdroszczę Ci tego filozoficznego dystansu do siebie.
OdpowiedzUsuńDzięki niemu nie zwariowałam. Tak do reszty.
UsuńPożycz mi trochę tego, znów mi będzie potrzebne, znów nastały dni świra, a ja zignorować chyba nie będę umiała. Na razie trenuję spokój.
OdpowiedzUsuńSpokój jest dobrym murem, przez który nic nie przejdzie. Można to widzieć, ale nie dosięgnie. Trzymam kciuki za bezkolizyjność.
UsuńNic nie radź, wierz. :)
OdpowiedzUsuńWierzę :)
Usuń