Wreszcie jest tak, jak lubię najbardziej. Siadam po prostu przed monitorem, bez żadnej wizji i konstrukcji w głowie. Bez mądrych spostrzeżeń, zaskakujących metafor i trafnych porównań.
Jestem tu tak po prostu, ze swoim galopem myśli związanych z niczym i nawiązujących do wszystkiego.
Wpadł mi dziś w przelocie internetowych odsłon tekst o kierunku rozwoju blogosfery w 2015 i uśmiechnęłam się sama do siebie i zaśmiałam pustym śmiechem, bo nie dość, że nic z tego nie zrozumiałam, to z radością przyjęłam fakt, że wszystko robię źle i na opak. Jak to dobrze, że ta sfera jest mi zupełnie obca, że mam ten skrawek sieci, w której jest tak normalnie, zwyczajnie i po prostu z moim i Waszymi światami.
A gdy przeglądam w swoich statystykach najczęściej wyszukiwane zwroty z zeszłego roku i czytam: stopy koleżanki; Gdzie wziąć prysznic w Berlinie; Jak napisać szkic o podwyżce pensji; Candy Crush nagle od początku; Jak wygląda nasienie śmierdziuchów to myślę sobie, że to są prawdziwe, ludzkie problemy a nie kwestia, jaki jest obowiązujący styl layoutu i rodzaj fontu [zbieżność ze zmianami wizerunkowymi na moich blogach jest czysto przypadkowa :)].
Myślę sobie, że 2014 przyniósł kilka zacnych płyt, dobrych książek i naprawdę niezłych budynków. I właściwie, to nie wiem, czemu mnie to zaskakuje codziennie od 11 dni.
Zaskakuje mnie też uporczywość moich myśli, zawracających w rejony, w których miały już nie bywać, by analizować zachowania ludzi zupełnie ze mną niezwiązanych.
Może więc w końcu ten lichy ścieg się popruje, a ja będę miała czystą głowę, by ciekawiło mnie coś innego.
Jestem ciekawa poniedziałku, tego, kiedy dopadnie mnie atak paniki, choć z drugiej strony, mimo lekkich nerwów, zupełnie rozsądnie [sic!] zauważam, że są podstawy do spokoju.
Od najbliższego bloku dzieli mnie jakieś 300 metrów. Ci z pierwszego piątra najbardziej oddaleni od okien mojej kuchni, mają bardzie cienkie firanki w oknach i bardzo duży ekran telewizora. Czasem tak zastygam przy tym oknie. Brak fonii mi nie przeszkadza. Brak telewizora w domu coraz bardziej. Zaczynam źle znosić ciszę.
Znów śnię przedziwne, gęste sny. Realne do każdej emocji, faktury monety przerzucanej między palcami, do detali pomieszczeń, wzorów na kubkach i spódnicach wyśnionych dziewcząt. Czuję smaki i siłę wiatru, niewygodę siedzenia w PKSie, do którego podkradam się bladym świtem, w jakiejś małej, zapomnianej miejscowości. Słyszę rozmowy i śmiechy dzieciaków siedzących na samym końcu i znam każdy takt piosenki, która leci w radio. Realnie drażni mnie słabość kadru, który próbuję uchwycić w opuszczonej fabryce dywanów i pamiętam każde słowo wypowiedziane przez moją mamę, która nocuje w moim łóżku pod błękitną pościelą. Są tak przesycone, konkretne i sugestywne, że czasem zastanawiam się, czy to bardzo rzeczywisty sen, czy to rzeczywistość widziana jak przez mgłę.
Dziś myślę, że grudzień też był taki gęsty, bogaty w szczegółowe didaskalia, ciągnął się bardzo skrupulatnie przez wszystkie strony kalendarza i był przy tym tak spokojny i pełny.
Dziś mam też lśniącą podłogę w korytarzu jak nigdy. Na całej długości błyszczy niebieskim brokatem, który sypie się nieprzerwanie z m-kowej sukienki przygotowanej na karnawałowy bal w przedszkolu. Chodzę więc po skrząco-błękitnej powierzchni jak, nie przymierzając, jakaś księżniczka Disney'a.
M-kę zmartwił ten strzępek paryskich informacji, który dobiegł do niej z radia, choć tak naprawdę prawie nic z nich nie zrozumiała. Ja usłyszałam wszystko i nie rozumiem nic.
Za oknem styczeń i 14 stopni na plusie i wiem, że moje dziecko będzie żyło w świecie zupełnie innym niż ja.
Bardzo ładne zmiany szaty graficznej( choć może jest jakieś zagraniczne slowo na "wygląd"), większa czcionka - jakby dla mnie:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wszyscy już jakąś częścią czujemy się w całkiem nierozumiałym świecie, zdziwieni, pogubieni, bezradni...
Dziękuję :)
UsuńPo napisaniu tego ostatniego zdania pomyślałam, że w zasadzie to już żyję w zupełnie innym świecie niż 15 lat temu...
A może już nie pamiętasz świata sprzed 15 lat? Albo pamiętasz go zupełnie inaczej, niż wyglądał.
UsuńPamiętam. Być może inaczej odbieram go teraz, niż wtedy. Ale wiem, że święta były białe i bałam się o wielu mniej absurdów niż teraz.
UsuńKażdy żyje w innym świecie. Każdy w swoim. Ja tak czuję.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda :)
UsuńPieknie piszesz:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJakich byś zmian nie dokonała, dobrze mi zawsze jednako... :*
OdpowiedzUsuńOjojoj :) Dzięki, kochana :*
Usuń