Od dwóch tygodni mam katar i znów przypomina sobie o mnie moja blizna, bo ja o niej zapomniałam. Nastrój mam paskudny. Jestem jak dwóch starych tetryków w jednym ciele trzydziestoparolatki. Słucham instrumentalnych piosenek, bo każdy natłok słów mnie drażni. Tak, jak ten katar. W jakimś irracjonalnej szarpaninie nie_wiadomo_z_czym myślę, że może moje walające się wszędzie włosy powinnam widzieć tylko ja, tak jak łzy bezsilności i ataki paniki, gdy coś jest choć odrobinę większe niż mój introwertyzm i kurczowo trzymać się myśli, że tylko ja wiem, jak odłożyć łyżeczkę, bo tak - ma to dla mnie znaczenie.
Znów chcę być taka, jak bohaterki moich ulubionych seriali. Twarda, w środku delikatna. Konkretna, doskonała w swoich fachu i z wykończoną kuchnią.
I znów pozwalam innym nabierać się na mój scenariusz i prowadzenie postaci.
Nie bardzo leży mi ta rola.
W domu chciałabym tylko wrzucać stopy w swoje miękkie kapcie z najbardziej uroczymi kokardkami. Napić się lampki wina bądź nie. Oprzeć się wygodnie o ramię. Być.
Zaczynam się frustrować powierzchownością, snobizmem, pustymi relacjami, iluzjami, jakąś bezcelowością wypowiadanych zdań przez innych i tym, że przez to wszystko nie czuję pełnej satysfakcji. I, owszem, jestem świadoma, ile mam. Nie trzeba mi o tym przypominać podczas pseudo motywujących pogadanek.
To i tak tylko kwestia ustawienia się w odpowiedniej kolejce. Nic to nie zmienia, bo zawsze będzie milion osób mających gorzej niż ja i tyle samo pocieszających się, że mają lepiej ode mnie. A i tak każdy z nas ma po prostu inaczej. Pocieszanie się tym, że ktoś ma gorzej, jest po prostu słabe.
W życiu musi chodzić o coś więcej, niż o świadomość, że ma się lepiej.
W życiu na pewno chodzi o coś więcej.
Po raz pierwszy wypełniam wniosek urlopowy na odpieprzenie się ode mnie. Gdybym była jedną z moich ulubionych bohaterek, to pewnie wsiadłabym w samochód i pojechała nad morze.
Chcę pojechać nad morze.
W tym całym emocjonalno-zdarzeniowym zagmatwaniu zdarzyło się coś dobrego.
Coś kompletnie irracjonalnego i niespodziewanego.
W pierwszym odruchu zaparłam się mentalnie rękoma i nogami. W drugim, wyściubiłam nos.
Można się kryć w tym, że inni mają lepiej/gorzej.
Otulić do snu tak dobrze znanymi lękami, demonami, kompleksami.
Ale można też wystawić je na światło dziennie.
To trudniejsze.
Czas na trzeci odruch i lekcje do odrobienia.
Mysle, ze to taki czas przesilenia zimowego, ze to zaraz wraz z wiosna minie.
OdpowiedzUsuńKto wsiadł w samochód i pojechał nad morze? W ciemno prawie noc był taki motyw, ale pewnie nie o to Ci chodziło :)
OdpowiedzUsuńcat.project
Czytałam ale zupełnie nie pamiętam, że tam ktoś nad morze jechał ;) Zbieżność całkiem przypadkowa :)
OdpowiedzUsuń