Czekam na choćby lekkie drżenie ziemi. Na razie drżą mi
tylko palce i głos, gdy próbuję wydobyć z siebie choć słowo.
Być może – na pewno tak – wymawiam to życzenie w bardzo złą
godzinę i niebawem będę przeklinać siebie w duchu i me myśli niepokorne.
Bo jeśli ziemia zadrżałaby choćby lekko, to skupiłabym się
na tym drżeniu i trzymaniu stóp silnie na podłożu, a nie na swoich palcach i
głosie, tak cichym i do mnie niepodobnym, jakby wydobywał się z zupełnie innego
ciała i wymawiał słowa pomyślane inaczej.
Mogłabym wtedy, z zupełnym spokojem, przestać budować w pocie czoła obrazu
siebie spokojnej, pewnej i mocno osadzonej. Mogłabym nie myśleć o tym, jakie
wrażenie sprawiam, tylko je potwierdzić czynem.
Tęsknię za ruchem, pędem, balansowaniu na granicy
terminów. Chcę mieć zajęte koniuszki
palców wstukiwaniem przeróżnych zdań i stopy zmęczone bieganiem z jednego
pokoju do drugiego. Chcę opadać po całym
dniu ciałem zmęczonym lecz usatysfakcjonowanym wysiłkiem i poczuciem, że znów
dałam z siebie tyle, ile mogłam najwięcej.
I egocentrycznie chcę, by wiedziano, że do mnie można, jak w
dym. Ze wszystkim.
Nie wyleczę się z mojego pracoholizmu i perfekcjonizmu. Już
nawet nie próbuję.
Dlatego czekam na choćby lekkie drżenie ziemi.
A ja Ci mówię próbuj.Trenuj i lecz się. Bo się wypalisz, a łatwopalna jesteś:)Znam to.Mi się powolutku udaje zmienić:)
OdpowiedzUsuń"Lecz się" :D uwielbiam to sformułowanie :D
UsuńU mnie dziś zadrżało i pierwszy raz od dwóch tygodni poczułam się znów w swojej skórze :)
Też lubię tempo, ruch, pośpiech, marazm mnie męczy.
OdpowiedzUsuńMnie tak samo. Nie lubię takiego zmęczenia.
Usuń