poniedziałek, 28 grudnia 2015

si jamais j'oublie

Jest taka teoria, że koty wyczuwają u człowieka chore miejsce i na nim polegują "wyciągając" chorobę. Jeśli jest to prawdą, to dla mnie dość kiepską - Behemot ostatnio wciąż śpi koło mojej głowy.
Ogólnie myślę, że może mieć racje. Źle się w mojej głowie dzieje. Przedziwne myśli kumulują się w nieprawdopodobne historie, które może miałaby sens, gdyby można było przekuć je na jakąś literaturę. Tworzą się sny, tak niewiarygodne, że aż prawdziwe. Lęki, złe scenariusze i fałszywe dźwięki rozsiadają się wygodnie, podgryzając gorzkość dni i patrzą, jak się potykam i walę pięściami w powietrze. Znów. 

Spotkałam się też z energetycznym wampirem i pozwoliłam mu zalać toksyną kilka dobrych tygodni, których już nigdy nie odzyskam. W pozytywnych zdarzeniach szukam drugich den, w okazjach wilczych dołów, które mnie pochłoną. Widzę ciemność, a mimo tego dostaję to, czego chcę, to, do czego dążę, tylko wciąż nie jestem na to gotowa. Bo nie widzę pozytywów i nie wykorzystuję szans.

Zamarzył mi się Londyn, taki deszczowy, przedświąteczny z angielskim akcentem w słowach lovely i indeed, taki, w którym mogłabym posiedzieć cały dzień na ławce i kontemplować, patrzeć, odpoczywać. Potem wykonałam jeden telefon i zmieniłam zdanie. 

Cieszę się, że ten durny i dziwny rok się kończy. Rok strat, w miejsce których nic nowego jeszcze nie przyszło.Teraz czas na nowo zaprzyjaźnić się ze światem.  

Kot leży przy mojej głowie, bo zaczynam zapominać o tym, co dobre we mnie, w ludziach, w świecie. Zapominam o swoich możliwościach i pragnieniach. Zapominam, by trzymać na smyczy złe cechy mojego charakteru i nie pozwalać im ujadać na cztery świata strony i wyciągnięte dłonie. 

Kot leży przy mojej głowie i wyciąga ze mnie niewesołe myśli, przez co jego sierść staje się jeszcze głębszą czernią. 

Kot leży przy mojej głowie z mruczandem, że będzie dobrze, przyjaciółki rozłożone na dywanie z winem w dłoni, pozwalają wierzyć, że mam swoje miejsce. Nowa praca, nowe zadania pokazują, że wciąż mogę się rozwijać. Kolorowe laurki od M-ki z wyznaniem miłości, ramię, które jest zawsze  to tak wyraźny znak, że dla wielu jestem niemal wszystkim. Przedświąteczny Londyn pokazuje, że wciąż jest o czym marzyć.
I jeśli kiedykolwiek o tym zapomnę, będę zgubiona. 
2016 przybywaj. Upiję się ze szczęścia, gdy już będziesz.
 
  

niedziela, 6 grudnia 2015

Dear Santa

Dear Santa
Kochany Święty Mikołaju,

tak, wiem, dziwisz się widząc list ode mnie. Trochę czasu minęło od mojego ostatniego listu do Ciebie. Nie chciałam Ci zawracać głowy, wiem, jak bardzo jesteś zajęty i zapracowany. To znaczy, domyślam się, bo ja jestem odpowiedzialna za i wierzy we mnie tylko (i aż!) jedno dziecko. Ale za to cudowne i wspaniałe. Ciastek nie kładłam, bo u nas tylko te bez jajek, mleka i mąki pszennej, to nie wiem, czy lubisz. Jak masz ochotę, to jest w domu trochę wina. Tylko nie wypij, proszę wszystkiego. 
Tak w zasadzie, to przez większość czasu radzę sobie całkiem nieźle, sam zresztą wiesz, ale ostatnio zabrakło trochę magii i potrzebna mi pomoc siły wyższej. No to wiadomo, że piszę do Ciebie. Ty nigdy nie zawodzisz. 

Pamiętasz, jak zawsze ubolewałam nad tym, że nie miałam Kalendarza Adwentowego? Moje koleżanki miały, a ja nie, bo nie miałam rodziny po drugiej strony Odry. Dlatego teraz rekompensując braki swojego dzieciństwa robię M-ce takie wypasione kalendarze z  drobiazgami, które ją cieszą. Pomyślałam, że może da się coś zrobić i taki jeden kalendarz załatwiłbyś dla mnie? Żeby Cię zbyt nie obarczać - wiem, że masz huk roboty, dużo podróżujesz a terminy gonią (tak, też pracuję w  międzynarodowej organizacji, więc wiem, jak się sprawy mają) - to przygotowałam listę rzeczy, które mogłyby znaleźć się w tych 24 pakunkach. Same drobiazgi, ale chciałabym, abym miały w sobie moc niewyczerpywania. By ładowały się na nowo - nie zawracałabym Tobie już więcej głowy, a zapewniam Cię, że umiejętnie i z pożytkiem bym je wykorzystała. To co? Mogę zaczynać? Będę wymieniać punktami, tak, abyś wiedział, co do jakiego pakunku wrzucić (kolejność jest tu jednak kluczowa). 

Kochany, Święty Mikołaju, proszę o:

  1. Garść cukierków cierpliwości. Żeby nie ulatywała ze mnie tak szybko przy najmniejszych     potknięciach.
  2. Słoik nadziei. Może być taki po ogórkach.
  3. Spokoju i łagodności, którymi kiedyś potrafiłam otulić ludzi wokół. Chyba byłam zbyt nierozważna i rozdałam wszystko, dla mnie niewiele już zostało.
  4. Odwagi. Takiej, by bez strachu otwierać rano oczy. Wystarczy naparstek, z każdym dniem będzie już łatwiej.
  5. Pamiętasz ten mój śmiech? Taki głośny, tak zupełnie zaskakujący, że należy własnie do mnie? Ja wierzę, że on gdzieś tam we mnie siedzi. Mógłbyś mi go jakoś przywrócić?
  6. Chciałabym naszyjnik z koralikiem wiary. Wiary we mnie. No bo, skoro inni tak mocno we mnie wierzą, to chyba głupio, że ja ani trochę, co nie?
  7. Do kompletu może być pierścionek z oczkiem radości. No bo kurcze! Przecież ja naprawdę byłam nieźle postrzelona. A teraz przerażająco mało spraw mnie cieszy.
  8. Daj mi też czas. Może być w kostkach. Taki na zatrzymanie, zapatrzenie, zachwycenie. Na bycie.
  9. Inspiracji wielkości łebka od szpilki. Ja już będę wiedziała co z nią zrobić.
  10. Dziesiątego dnia, chciałabym dostać lusterko z moim uśmiechem. Nie tym na co dzień. Tym moim, wiesz jakim.  
  11. Mimo wszystko jeszcze trochę więcej pokory. Pokora pomaga odzyskiwać spokój.
  12. Ciekawość świata i ludzi. Uwiera mnie moje zamknięcie. 
  13. Precyzję. Naprawdę chcę się nauczyć pleść piękne warkocze, ale co rusz jakiś kudeł mi wystaje.
  14. No to przy okazji coś na włosy. By odzyskały swój blask i gęstość.
  15. Poczucie stabilności, takie co możesz wrzucić na dno torby i wiedzieć, że jest. Gdziekolwiek się jest. 
  16. Moją bańkę mydlaną. Robi się coraz cieńsza, boję się, że pęknie, a lubię się w niej zamknąć od czasu do czasu, na chwilę. 
  17. Stanowczość, dzięki której nie pozwolę innym mościć sobie gniazd na mojej głowie. 
  18. Jasną ocenę tego, co potrafię, w czym jestem dobra. 
  19. Klatkę na moje demony, bo znów się rozlazły po mnie i nie umiem ich ujarzmić.
  20. Wrażliwość oka do łapania dobrych kadrów, bo zaczynam tracić wzrok.
  21. Bystrość umysłu, bo zdecydowanie się stępiła.
  22. Tę paczuszkę zostawiam dla Ciebie. Pewnie wiesz, co jeszcze mi się przyda. 
  23. Jakiś cholera znak. Byle dobry.
  24. Wino. Niewiele zostawiłeś. 
A może wystarczy tylko (aż) wiedza, czego tak naprawdę chcę?
No nic, nie zajmuję Ci więcej czasu. Uważaj na tych saniach, mam nadzieję, że reniferów winem nie częstowałeś?! Wiesz, że o wszystko to wyżej, będę starać się sama, ale gdybyś chciał mi w tym pomóc, to będę wdzięczna. 
Bądź zdrów. 

K.





Copyright © 2014 serendipity , Blogger