piątek, 23 listopada 2012

what's going on



We wszystkich oknach, przez które kot chciałaby uciec, odbijają się pomieszczenia, z których próbuje się wydostać. Iluzja, że za tą błyszczącą szybą jest dokładnie to samo, nakazuje mu zostać.
A mimo to niecierpliwie chodzi pod nim, by dostrzec coś, co pozwoli uwierzyć mu, że te parę metrów dalej jest lepszy świat. Gdyby znalazł uchylone okno mógłby prześlizgnąć się przez nie i przemknąć po parapecie, jednym zwinnym susem wskoczyć w koronę drzew i zniknąć z pola widzenia.  
Ale wszystkie parapety są ścięte, a drzewa pozbawione liści i gałęzi. Może więc drzwi będą lepszym rozwiązaniem? Korytarze wiją się pod stopami, odbijając jak w zwierciadłach z wesołego miasteczka.  Zaskakują swoim układem, nagłym pojawieniem się i zniknięciem.  Wraca na miejsce.
Zimne, bezpłciowe, ziejące nudą. Nikt kota nie pogłaszcze, nikt nie zwraca na niego uwagi.
Bezwolnie kręci się wokół własnej osi i wszystkiego co obok. Zastrzyki energii jak fajerwerki ciemną nocą. Krótkie i pozostawiają niedosyt. Konkrety, jak zamki z piasku zostawione na noc na plaży. Miarowy stukot jest jak trans, bezwolnie komórki same rzucają się do biegu, choć nie wiadomo za czym.  Zakneblowane usta i brak oddechu. Brak osadzenia, kontekstu i wymiaru ściąga w dół. Nawet, kiedy tkwi się w formie nadanej samemu sobie.  A wszystko to gdzieś w najdalszych zakamarkach, zamknięte na klucz, odzywa się raz na jakiś czas głośnym przytupem i obrazami z najgorszych koszmarów. Kot zwija się w kłębek. Nie mruczy.

6 komentarzy:

  1. Kitek, co jest?
    Głasiam po grzbiecie i za uszkami drapię:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie próbuj, bo przyjadę z miotłą :)))

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 serendipity , Blogger