niedziela, 10 marca 2013

the taste of ink

- Boisz się?
- Boję.
- Czego?
- Boję się bólu albo tego, że zacznę krzyczeć, lub płakać, lub się wyrywać. Albo, że zacznę to wszystko robić jednocześnie.

Nie powiedziałam, że najbardziej boję się momentu, gdy tusz zacznie pokrywać moją skórę, a ja, jedyne, co poczuję, to głośne i stanowcze N I E wykrzyczane każdą komórką mojego ciała.   

Bo, mimo iż idąc, byłam wewnętrznie spokojna i pewna siebie, jak rzadko kiedy, to decyzję, że chcę podjęłam aż 15 lat temu. Przez ten czas zmieniało się to, co chcę i gdzie chcę, a potem był czas, że nie chciałam, by znów chcieć i znów nie wiedzieć co i gdzie. Aż nadszedł styczniowy dzień, w którym pomyślałam, że chodzi o to, aby to czuć. Jak poczuję, to będę wiedziała. I już wiedziałam co i gdzie. 

- A co to znaczy?
- To tytuł piosenki. To jest o tym, że pewni możemy być tylko tego, co w nas, swojego wewnętrznego świata, który daje siłę i wolność. O zaufaniu do samego siebie.

Ciche brzęczenie silniczka, pierwsze ukłucie. I jedyne, co czuję, to głośne, kategoryczne T A K wykrzyczane każdą komórką mojego ciała. Bo to właśnie to i właśnie w tym miejscu. O to chodziło.
Podejrzewałam, że w skali od 1 do 10 ból będzie sięgał 50. Miało boleć tak, jak przy depilacji nóg. Oszustwo. Depilacja boli tysiąc razy mocniej. A to było przyjemne szczypanie, które skończyło się zbyt szybko. Serio. Dłużej siedzę u fryzjera. 
Skłamałabym mówiąc, że nie miałam w oczach łez. Miałam, bo widziałam jak powstaje literka po literce, gdy w tle puścili mi to:

 
 

Prawdą jest, że smak tuszu uzależnia. Nim skończono ten pierwszy, ja już zaczęłam rozmyślać o drugim.
I choć zabrzmi to śmiesznie, to czuję siłę z tych kilku liter na przedramieniu. Czuję i wiem, to wszystko, co z nimi związane. 
Pobocznie stał się on też testem na inteligencję dla otoczenia. Czasem wyjaśniam, czasem nie. Czasem ktoś się zastanawia nad sensem i chce zrozumieć. Czasem pyta, czy to coś z piosenki. A czasem śmieje się nie zastanawiając się, czy jest jakiś kontekst. No to czasem odpowiadam: Jestem kopalnią. I nagle nie przejmuję się tym, co pomyślą inni. Dlaczego? To proste, bo: I am mine.

Ale wszystko mogłoby skończyć się o wiele gorzej, gdy zapytana, czy mam wydrukowany wzór, odpowiedziałam: jasne i z torebki, przypadkowo, wyciągnęłam to (wtedy jeszcze w wersji black&white):




Jak wygląda? Pstryk!

11 komentarzy:

  1. hehe:)Taki króliś na nartach to by było coś:)

    A tekst wytatuowany jak najbardziej jasny, choć wieloznaczny to jednoznaczny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. :))) Nie mógł być inny:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. A czy mogłabym poznać Twoje wcześniejsze prodżekty, te piętnastoletnie i młodsze?
    W.

    OdpowiedzUsuń
  4. I przypomina mi się dzień, w którym powstał mój tatuaż :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie zżera ciekawość :)

      Usuń
    2. Na ramieniu, małymi robaczkami, w obcym języku wykuta przysięga, wobec siebie samej... :)

      Usuń
  5. Nie dałabym się chyba wytuszować, ale gdybym już się miała dać, też pewnie wytuszowałabym słowa. A Pearl Jam jest ich niewyczerpaną kopalnią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę przechodziłam z fazy piktografii do fazy słów. Nie mogłabym wybrać innych niż te :)

      Usuń

Copyright © 2014 serendipity , Blogger