Wyjadam prosto z pudełka resztkę lodów czekoladowych, zagryzając je lekko wilgotnymi chipsami o smaku zielonej cebulki i popijając piwem żurawinowym. Tak, wiem, jak to brzmi. Ale smakuje całkiem nieźle.
Choć słońce na zewnątrz jeszcze mocno świeci, zaciągam rolety na sam dół, włączam Spadochron i chowam się cała pod kołdrą.
Czuję, jak serce wali mi w brzuchu wielką plażową piłką.
Nie lubię bezzapachowej pościeli.
To jest ten mój moment nieczucia, niebycia.
Nie wiem, który już raz z rzędu wieża odtwarza tą samą płytę, ale jest już ciemno.
Odsłaniam rolety.
Gdy późną nocą palę papierosa w oknie, zawsze widzę spadające gwiazdy. Choć jedną.
Tym razem tkwią w bezruchu, jak szpilki mocno wbite w ciemne sukno.
Przypadek? Nie sądzę.
Smutno.
Zeżarłam całe lody.
I nie podzieliłas się nimi ze mną ????!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo... taka świnia ze mnie ;)
UsuńO, zjadłabym czekoladowe lody. Były kiedyś takie, z prawdziwego zdarzenia, gdzieś z rynku zniknęły albo ja ich nie widzę.
OdpowiedzUsuńWakacje są, gwiazdka z nieba zaurlopowała. Spadnie jutro.
Natchnęłaś mnie, żeby samej zrobić czekoladowe lody, z prawdziwej czekolady. Ale spokojnie - wyloguję się i mi przejdzie ;)
UsuńSpadła, nie jedna :)
Uświadomiłaś mi właśnie, że nie widziałam w tym roku ani jednaj spadającej gwiazdy. To znaczy, że nie patrzę w niebo. To znaczy, że ze mną źle. Mam tylko nadzieję, że u Ciebie już lepiej.
OdpowiedzUsuńTo przy najbliższej nocy, bardzo proszę wyjść przed dom, gdzieś się rozwalić (tylko weź koc i ubierz się ciepło, bo noce już chłodne)albo chociaż zadrzeć głowę do góry i patrzeć. I życzenia wypowiadać :)
UsuńU mnie odwieczne falowanie i spadanie. Ale już rzadziej spadam.
bo drzewa słuchają...
OdpowiedzUsuńI to jak!
UsuńCzasem tak trzeba, kiedy jest żle...
OdpowiedzUsuńCzasem to pomaga.
UsuńZrobiłaś mi ochotę na to, co Ty zrobiłaś.
OdpowiedzUsuńTo też tak zrób :)
Usuń