O b r a z
Nadchodzi taki moment w życiu studenta historii sztuki, że zaczyna mieszkać w muzeum. Jest taki czas, że zaczynasz wchodzić do sal wystawienniczych, jak do własnego salonu, a panie kustoszki pytają, czy udało się dostać te książki z biblioteki, o której istnieniu wiedzą nieliczni.
Tak, jak wiesz, że po lewej znajduje się kanapa, tak samo jesteś w stanie z zamkniętymi oczami wymienić kolejność wiszących obrazów Makowskiego na ostatnim piętrze. Znasz na pamięć krakelury i poranne światło zwijające się w kłębek z żłobieniu ram. Znasz te dzieła na pamięć. Barwy, kształty, muśnięcia pędzla.
Nie zliczę godzin przesiedzianych przed obrazami, z notatnikiem na kolanach, marszczącej czoło i wytężającej wzrok. Były jak dobrzy kumple z podwórka, którzy biorą cię takim, jakim jesteś. Powtarzano mi zawsze, że tyle obrazów, ile par oczu w nie patrzących. To prawda. Ale ty sam, za każdym razem, możesz patrzeć zupełnie inaczej i widzieć coś zupełnie innego.
P a w i l o n
Byłam cała dumna, gdy na mych piersiach, tak naturalnie, spoczywał identyfikator z napisem media. Całą sobą słuchałam wykładu Baumana notując zawzięcie każde z ważnych słów, które później wbijałam w edytory. A potem był Bałka ze swoją fontanną, która była jak cios w splot słoneczny, kolejne teksty i ta cholerna niespójność, że oto Europejski Kongres Kultury ze wszystkim wielkimi i ważnymi a tuż pod nosem Pawilon Czterech Kopuł jak uboga krewna, Kopciuszek, wstyd i Brzydkie Kaczątko w jednym.
A potem ruszyła rewaloryzacja.
I zabrakło mi tchu.
E k s p o z y c j a
Jedno z pierwszych zadań na pierwszym roku: opisz obraz, tak, jak czujesz, za pół roku opiszesz go raz jeszcze - zobaczymy, czego się nauczyłeś (a może tego, jak twoja wrażliwość została przytłoczona ogromem wiedzy).Wędrówka po muzeum, najwięcej wyborów w galerii barokowej, średniowiecznej, parę sztuk z wieku XIX
- Nikt z państwa nie wybrał nic ze sztuki współczesnej?
Głos z sali: Nie, jest dla nas za trudna - a wtóruje mu gest unoszonej przeze mnie ręki, bo tak... ja taki współczesny obraz wybrałam.
Kilka semestrów później, jakby na marginesie, uczymy się o tym, że ekspozycja jest ważna. Przyjdzie mi to naprawdę zrozumieć w minioną niedzielę.
S z t u k a
Muzea wolę zwiedzać sama. Towarzysze mają to nieznośne oczekiwanie, że przed każdym obrazem powiem im co i jak.
A ja nie wiem, co i jak czujesz, gdy patrzysz na obraz Nowosielskiego czy rzeźby Szapocznikow.
Dlatego do nowo otwartego Pawilonu Czterech Kopuł poszłam sama, by odwiedzić swoich starych znajomych z polskiej sztuki nowoczesnej w nowych wnętrzach.
I zabrakło mi tchu.
Jakbym zobaczyła je wszystkie na nowo. Zupełnie inaczej. Pierwszy raz.
W tych pięknych, jasnych przestrzeniach, każde z nich zyskało taką oprawę, na jaką zasługuje.
I nie chodzi tu tylko o dosłowność ram, w które część z nich włożono, ale o to, że gdyby każde z nich miało ręce, to mogłoby je rozłożyć, zachowując swoją intymną przestrzeń, której tak bardzo brakowało im w gmachu starego muzeum.
W tych nowych przestrzeniach nabrały blasku, światła. Powstało miejsce, w której dzieła sztuki żyją, oddychają, wchodzą w dialog, która dała im należny szacunek i przestrzeń.
A b a k a n y
Byłam pilną i wypełnioną pasją studentką. Zbierając materiały do licencjatu przebrnęłam przez wszystkie możliwe publikacje i odwiedziłam niemal wszystkie muzea, w których choć fragment twórczości był na wyciągnięcie ręki. I marzyłam o tym, by zobaczyć Abakany.
I właśnie się spełniło. W tych przestrzeniach siła ich rażenia jest jeszcze większa. Ich cała, pulsująca tuż pod powierzchnią energia, jest odczuwana organicznie. Te dzieła pachną, tak mocno, że aż kręci ci się w głowie i chcesz w nie wejść, biegać między nimi, zanurzyć w nich twarz... I nagle dochodzi do ciebie, że to są te przestrzenie doznań, o których pisałaś i tak... w końcu było ci dane poczuć to, co było do udowodnienia.
Nic nie da się porównać do tego stanu, gdy czujesz dzieło, gdy zadaje ci pytania, gdy cię porusza, czy odrzuca.
W dobrej, muzealnej przestrzeni czuć to jeszcze intensywniej.
Na co dzień obywam się bez dzieł sztuki, nie mam obrazów na ścianach, ani reprodukcji, małe grafiki, czarno-białe zdjęcia, tp mi wystarcza, lubię puste sciany, parę funkconalnych drobiazgów, trochę pamiatek użytkowo-ozdobnych, jakiś plakat. Sztukę odbieram z namaszczeniem w miejscach ekspozycyjnych i tam lubię ją analizować, a równocześnie zbyt mnie przytłacza we wnętrzach mieszkalnych, muszę mieć wyjątkowy na nią nastrój, i cidszę. tak, jak piszesz, lubię postać lub posiedzieć przed obrazem sama, ile zechcę. Pogadać z nim, poszukać szczegółów, by wracać do niego w albumach, by go witać jak starego znajomego w innych formach, by się móc z nim identyfikować. Od paru lat noszę w sobie obrazy Noldego, szczególnie jeden, którego nie mogę znaleźć w sieci. I galeria impresjonistów w D'Orsey, i Stara Pinakotheka, z jednym szczególnym a niepozornym Rembrandtem,z takim światłem,że nie opiszę.I płaskorzeźba Lamassu w Londyńskiej National bodajże.Picasso w Barcelonie - wcale jeszcze nie "Picasso, jakiego znają wszyscy" zachwycił mnie szczególnie. I Starzy mistrzowie w Dreźnie, i mnóstwo innych - wszystko, co zapamiętałam, musiało mieć ten sczaególny czar i czas dla mnie, a ja dla Niego. Tłum, scisk, posiech, ciasnota, braz powietrza wokół dzieła, natłok wielki nie dają oddechu, tak potzrebnego, by wchłonąć energię obrazu czy rzeźby, by ja poczuć wynieść z sobą. Jestem pewna,że fontanna,jej surowy monument, odgłosy, o których piszesz, brzydota wręcz, pozostawia mnóstow miejsca na włąną interpretacje i domysły. Takie miejsca i rzeczy mają sens bardziej, niż Luwr. Jeśli ktoś oczywiscie lubi sztukę nie do odhaczania, a do obcowania:)
OdpowiedzUsuńNa jednej z ostatnich lekcji w kl 3 LO postanowiłam wyświetlić prezentację z najważniejszymi malarzami niemieckojęzycznego kręgu kulturowego. Od renesancu po 20-ecie międzywojenne. Cóż, na Duererze już niektórzy ziewali, choć starałam się opowiadać ciekawie i dowcipnie interpretować obrazy:)Wielu nie potrafiło za parę dni wymienić nawet tego nazwiska, niemniej może kiedyś staną przed Cranachem czy Ernstem i zachwycą się jeśli nie obrazem, to swą pamięcią, że kiedyś dawno temu słyszeli o nich w szkole:))) Piękny esej (jak zwykle Twoje posty, lecz szczególnie plastyczny:)) Kasiu, i zachęcający artykuł, gartuluję!
W liceum moja nauczycielka w taki sposób opowiadała o sztuce, że aż sama się sobie dziwię, że nie straciłam zainteresowania, chyba więc musi być to pasja ;) Twoją prezentację z przyjemnością bym obejrzała i doskonale wiem, że zaskoczyłaby mnie niejednokrotnie i ukazała to, czego jeszcze nie wiem i nie umiem :) Chciałabym móc odwiedzić wszystkie muzea świata, stanąć przed tym wszystkim, o czym się uczyłam :) Zakochać w tych wszystkich obrazach, które właśnie nie wszyscy znają. Na razie dojrzewam do tego, by gdzieś wytoczyć sobie takie małe poletko, by pisać o przestrzeniach, obrazach, tym innym świecie, tym bardziej dziękuję za Twoje słowa :) I za przepiękny komentarz :)
UsuńKocham sztukę w każdej postaci. Kiedyś chciałam zdawać na ASP. Dostałam się na biologię.
OdpowiedzUsuńA gdybyś dostała się na ASP, to jaką postać miałaby Twoja sztuka?
UsuńNie wiem czy kocham sztukę. Nie wiem, co do niej czuję w ogóle. Zawsze jednak wycisza mnie i uspokaja. Wyłącza odczuwanie wszelakich bodźców z zewnątrz i wprawia w zadumę. Azyl dla zmysłów.
OdpowiedzUsuńWięc trafia i spełnia swoją funkcję. I to jest najważniejsze :)
UsuńSama nie wiem, czy przemawia do mnie współczesna. Tak jak nie wiem, czy przemawia do mnie współczesny świat. Nigdy tak nie miałam, ale ostatnio bardzo chciałabym się przenieść w przeszłość. Pewnie najchętniej do początków istnienia świata.
OdpowiedzUsuńSztuką współczesną zaczęłam się interesować trochę z przekory - mówi o świecie, w którym żyję, więc powinnam ją zrozumieć. Są takie jej aspekty, których nie kupuję, ale są też takie, które trafiają w sedno. Ze współczesnym światem wciąż się docieram, tak samo, jak ze współczesnym człowiekiem, ale tu najczęściej się dziwię niż rozumiem.
Usuń