poniedziałek, 23 kwietnia 2012

something stupid

Z przerażeniem patrzę, jak stopniowo czerwoną adnotacją zapełniają się kartki w kalendarzu na koniec kwietnia i cały maj.
Jutro o 8:30 postawię swoją czarną nie_szpilkę - choć ten obcas dla mnie niczym szpila - przy krawędzi białej linii i na znak zacznę swój bieg w maratonie.
Będę biegła wśród lubuskich wiosek, przez hektary lasów, ciągi obdrapanych murów, będę kręcić się na rondach i biec wzdłuż spokojnych jezior.
Będę przebiegać w mazowieckim między peronami i stacjami metra w sztafecie, gdzie odbiorę wytyczne i podam stosy dokumentacji.
Uśmiechniętym truchtem pokonam obszar całkiem małych i całkiem dużych miast w dolnośląskim.
Z jednej kartki kalendarza na drugą, z jednego województwa do drugiego będę skakać ruchem konika szachowego.
Rozjadę się od od jednej aglomeracyjnej dżungli do drugiej.
I padnę na pysk dokładnie przy linii wyznaczającej czerwcowy start.
Jestem przygotowana: dużo plastrów i rajstop na zmianę. Kilogramy czekolady. Dam radę.

Wieczorami rozwiązujemy z M-ką zagadki dla 3-latków. Rysujemy balony, zgadujemy kształty, przyklejamy zwierzęta na podium dla zwierząt pływających, hałasujących i skaczących. Ryba, papuga, pchła, krokodyl, żaba. Łatwizna.
Jeż.
Gdzie do cholery pasuje jeż? Logicznie wiem, że nie do pływających i nie do skaczących. Ale czemu do hałasujących, oburzam się, skoro doskonale pamiętam, jak w Domowym przedszkolu  śpiewano: dokąd tupta cicho jeż? 
- Nocą - rzuca Kubik - dokąd tupta nocą jeż.
Hmmm... do liści, w których hałasuje?
Naklejka z jeżem ląduje przy zwierzętach hałasujących.
(nocą powinien tuptać cicho - to oczywiste - podpowiadam sobie w myślach zawstydzona faktem, że zagadki dla trzylatka sprawiają mi trudność - co to będzie, gdy nadjedzie czas matematyki w szkole?!)

W ciągu dnia nie bywa lepiej.
Zapłakałam na trzeciej części High School Musical.
Co gorsza odnalazłam głębię przekazu w ostatniej wyśpiewanej i wytańczonej scenie.       
Może i umysłowe zagadki dla trzylatków bywają dla mnie za trudne, ale za to wciąż mam w sobie wrażliwość rodem z podstawówki.

A onetowe blogi działają bez zarzutu.
Co było do przewidzenia.

8 komentarzy:

  1. Oj...płacz na musicalu dla niedorosłej młodzieży nie wróży nic dobrego.Lepiej nie oglądaj też nic z Hanny Montany.To jakieś rozchwianie emocjonalne, albo hormonalna burza:)A propos jeża to Ci powiem, że dobrze zrobiłaś...to zwierz hałasujący. Wiem coś o tym. Kiedyś przywlokłam toto do domu z pewnego weseliska.Tupie jak oszalały i to w środku nocy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu nadwrażliwa jestem. Na reklamach też mi się zdarza płakać ;) tak więc może to być moja nadwrażliwość, albo poparcie tezy iż mam w sobie nieprzemierzone pokłady empatii lub z perspektywy kobiety po trzydziestce tęsknię za czasami licealnymi, gdy słowo "niemożliwe" nie było w słowniku i doskonale wiedziało się, jak będzie wyglądać przyszłe życie albo mam zwyczajnie popaprane w głowie :D istnieje również opcja, że wszystkie z wymienionych powodów są prawdziwe ;)

      Usuń
  2. Jeże zdecydowanie hałasują. Ten pod naszym balkonem szura sama nie wiem po czym uporczywie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie jeży nie ma. tym będę się bronić jeśli chodzi o moją ignorancję ;)

      Usuń
  3. Zgadzam się! Jeże halasują! Też kiedyś zaopiekowałam się na wakacjach jezykami, gdyz ich mamusia została przejechana i tak to to tupało tymi nóżkami..
    Widzę, że grafik tak jak ostatnio u mnie.. pocieszający jest fakt, że nie będziesz sama tyle pracować w maju. Bo przecież wszyscy mogą wziąć urlopy a ja nie.. znaczy mogę zaledwie 2 cale dni.. bo przecież najmłodsza stażem pracy.. niech haruje.. na innych.. No ale przecież sie nie poddamy..
    Ach.. no juz kilka dni po Twoich żalach na onet cos działali.. Jeszcze czasem sie pokaże że nie ma blogu ale bardzo rzadko.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja urlopu nie mam wcale, gdybym się uparła, to pewnie bym miała, ale natłok zajęć i wyjazdów taki, że byłoby to mało rozsądne :)
      Właśnie pomyślałam, że za wcześnie onet pochwaliłam, bo znów nie mogłam się nigdzie dostać.

      Usuń
    2. najsmieszniejsze jest to, że u mnie wymusili te dwa dni.. i to w środku tygodnia.. żebym przypadkiem nie dostała weekendu wolnego..

      Usuń
    3. ja sobie będę pracować w kratkę :) i w zasadzie, to nawet się cieszę, że pracuję, bo - prawie nikogo nie będzie więc będę mogła w spokoju skupić się nad tym, co mam zrobić; bo (ja wiem, to nienormalne) uwielbiam chodzić do pracy, jak jest ładna pogoda - mam więcej energii i większe poczucie sprawstwa; bo doskonale wiem, że gdybym zafundowała sobie 9 dni wolnego, to cały kolejny tydzień miałabym do tyłu z powodu swojego rozleniwienia :)

      Usuń

Copyright © 2014 serendipity , Blogger