Po pierwszym w swoim życiu semestrze szkolnym M-ka rozpoczyna drugi z miną ok, było całkiem fajnie, ale naprawdę nie widzę potrzeby chodzenia tam codziennie. A to, tak na oko, jeszcze co najmniej 12 lat.
Po pierwszym w swoim życiu szkolnym semestrze własnego dziecka rozpoczynam drugi z myślą, że jak już w końcu zaczęłam ogarniać logistykę pierwszego, to mi wszystko zmienili. Zapewne, gdy wyrobię sobie rytm semestru drugiego, to będzie już połowa wakacji.
A to, tak na oko, jeszcze co najmniej 12 lat.
Obowiązek szkolny nie tylko zakończył beztroskie dzieciństwo M-ce, ale również beztroskie macierzyństwo Katie.
Bo tak, jak M-ka musiała się nauczyć regularnego wstawania i systematyczności, tak samo i ja musiałam nauczyć się wykonywania czynności na z góry określony czas a nie, jak do tej pory, trafiania w widełki czasowe. Nagle zaczęło być ważne, o której się zwlokę z łóżka, na śniadania dziecko zaczęło się zaprowadzać do kuchni, a nie do przedszkola, okazało się, że z pracy trzeba wychodzić o konkretnej godzinie, rozmnożyły się zajęcia pozalekcyjne a doba nadal ma 24h. Zamiast narzekać, codziennie dziękowałam, że odcinek dom-szkoła-praca wynosi tylko 3km. Tak, jestem szczęściarą.
Nie sądziłam, że ja aż tak bardzo nie ogarniam. Pierwszy semestr szkolnej codzienności powinnam ukończyć z wyróżnieniem za to, że nie oszalałam. Swój codzienny plan dopracowałam niemal perfekcyjnie do każdej minuty, nawet dzielnie udawało mi się go realizować, mimo wszelkim przeciwnościom losu. W drugi semestr wchodzę mądrzejsza, gotowa na wszystko i przygotowana na nieprzewidziane.
- Zdecydowanie wiem, że niczego nie kupuje się na ostatnią chwilę (i jest to wiedza zaczerpnięta z okresu przedszkolnego), dlatego w ogóle nie stresowałam się, gdy dzień przed pasowaniem na ucznia zorientowałam się, że nie posiadamy stroju galowego, gdyż sukienka, w której M-ka rozpoczynała rok szkolny okazała się być zdecydowanie zbyt letnią, jak na koniec października. Kompletnie nie ruszało mnie, że kupno czarnej bądź granatowej spódnicy okazuje się zadaniem zbyt skomplikowanym do wykonania. Swoje oczy mogłam bowiem radować pięknymi spódnicami tiulowymi - we wszystkich możliwych kolorach, w tym czarnym i granatowym - dokładnie takimi samymi, jakimi z wywieszonym językiem szukałam pół roku wcześniej i nie mogłam dostać. Dodam, że pół roku później również nie mogłam dostać spódnicy z tiulu, ale za to widziałam kilka niezłych, czarnych. Czarną spódnicę na pasowanie udało nam się dostać na 5 minut przed zamknięciem ostatniego z odwiedzanych sklepów.
- Tym pasowaniem nie ma się też co za bardzo pasjonować, bo wiadomo, że (niezależnie od tego, gdzie staniesz i jak wcześnie będziesz) twoje dziecko zasłoni ci setka innych dzieci, te dzieci zasłoni ci 200 rodziców z telefonami komórkowymi, a potem będą kazali wnieść sztandar, który będzie ci powiewał na pierwszym planie zasłaniając kompletnie wszystko.
- Jak już ogarniesz - mniej więcej - plan lekcji , to ci go zmienią, a potem będę go zmieniać co najmniej raz w tygodniu, więc najlepiej od razu jest wstawić dziecko z samego rana do świetlicy i wrócić po nie przed zamknięciem.
- Cały semestr chodzisz obłóczona jak wielbłąd. Poza swoją torbą i załóżmy siatką z zakupami nosisz: plecak, worek ze zmiennym obuwiem, worek ze strojem na WF, worek ze strojem na basen, worek ze strojem na łyżwy, worek ze strojem na tańce (tu uwaga: baletki i trampki) a oprócz tego tonę rysunków, których przecież nie wyrzucisz, bo są takie piękne, mimo iż nie wiesz, co jest tam narysowane, i kilka figurek z ceramiki aletylkoostrożniemamoniepotłucz. Zazwyczaj właśnie wtedy dziecko chce się bawić w wyścig do bramy. W czym problem? Nogi masz w końcu wolne.
- Jeśli akurat wypadnie ten dzień, w którym potrzebujesz samochodu, żeby być szybciej i wszędzie zdążyć, to bądź pewna, że właśnie tej nocy temperatura powietrza spadnie do -10 stopni, a ogrzewanie w samochodzie się zepsuje. Będziesz później i wszędzie spóźniona i zmarznięta (lub z poczuciem winy, że się urywasz).
- Już w ogóle nie ruszają cię maile słane o 22:00, że na jutro jest potrzebna czerwona bibuła, bo przecież masz ją w domu na metry, tak samo, jak strój góralski, który również okazuje się być niezbędną pomocą dydaktyczną.
- Dopiero po miesiącu orientujesz się, że w swej świetnej organizacji, nie starczyło miejsca na zorganizowanie w dni powszednie obiadu dla siebie.
- Nigdy nie myśl sobie, że skoro masz blisko z pracy do szkoły, to możesz z tej pierwszej wyjść na ostatnią chwilę. Gdy tak zrobisz, to po przejechaniu 50 metrów, okaże się, że w baku nie ma paliwa, a ty masz 5 minut na dotarcie do szkoły przed zamknięciem świetlicy.
- Wyrażasz zgodę, aby dziecko mogło odrabiać lekcje w świetlicy, nie dlatego, że nie masz czasu, ale po prostu boisz się, ze nie zrozumiesz poleceń, a potem i tak siedzisz i głowisz się, czy jak napisali, że "policz wszystkie koła", to mieli też na myśli elipsę?
- Jak masz w końcu wolną sobotę, to wiadomo, że jakaś koleżanka z klasy, której imienia i tak nie pamiętasz, wyprawia urodziny i nawet można się przejąć, że jeszcze trzeba kupić prezent, ale patrz punkt pierwszy.
- Ponieważ jedna nietolerancja pokarmowa to w tych czasach za mało, przyjmujesz ze spokojem istnienie innych, nie rusza cię, ze masz więcej rodzajów mąk, niż butów na sezon jesienno-zimowy i stwierdzasz, że zostanie weganem, mimo iż rykoszetem, nie jest takie złe. W końcu i tak nie gotujesz sobie obiadów.
- Wiesz też, że jeśli przeczytasz w zeszycie korespondencji, że nazajutrz jest występ kółka teatralnego, to obowiązkowy czarny strój na występ, jest w koszu z brudną bielizną.
- Tygodniami poświęcasz się nowemu hobby, którym jest tropienie, czyli szukanie czarnych skarpetek i majtek na występ, bo okazuje się, że dla sześciolatek produkuje się tylko gacie białe lub różowe, a skarpetki to jedynie z Krainą Lodu. W rezultacie zszywasz swoje gacie, w które już ci się tyłek nie mieści (mimo iż nie jesz obiadów).
- Śniadanie, drugie śniadanie, obiad na stołówce szkolnej to za mało. Po powrocie z pracy trzeba ugotować drugi obiad (dla siebie siły na to nie masz, ale dla latorośli, zawsze). W sumie się cieszysz, też się załapiesz. Jak dziecko skończy wyżerać ci twoją porcję drugiego dania, to już od razu możesz zabrać się za przygotowanie kolacji.
- Zazwyczaj, gdy drugi obiad jakimś cudem jest, znajdziesz w śniadaniówce nadgryzione jabłko i nieruszone kanapki.
- Tak bardzo się starasz i biegniesz z pracy na załamanie karku, aby zawieźć swoje ukochane dziecko na zajęcia z tańca po lekcjach, że zapominasz, aby odebrać je ze szkoły. Cóż. Zdarza się najlepszym.
Dlatego w ogóle nie przejmujesz się tym, że jest drugi semestr, że lekcje są na drugą zmianę i wszystko trzeba będzie organizować sobie od nowa.
W końcu jesteś najlepszą mamą na świecie i doskonale wiesz, co robić.
Uwielbiam Cię :*
OdpowiedzUsuńJa Ciebie też :*
OdpowiedzUsuń