Coś takiego się nagle stało, że przestłam rozumieć bliskich mi ludzi. A może wcale ich nie rozumiałam, tylko ich wyobrażenie w mojej głowie, jakiś fragment ich osobowości, który, zupełnie irracjonalnie, brałam za całość? A teraz jak zza węgła, zupełnie przez przypadek, zobaczyłam pełny obraz i wcale mi się on nie podoba?
To wręcz niebywałe, jak łatwo można zamnknąć się stwierdzeniu niesprawiedliwym, którego słuszności nawet się nie zweryfikowało, ze wstydu i strachu udać, że się nic nie stało i obrócić kota ogonem licząc, że winnym poczuje się ktoś inny. Bo słowem przyjaźń tak miękko można sobie wytrzeć usta.
To wręcz niebywałe, jak łatwo można zamnknąć się stwierdzeniu niesprawiedliwym, którego słuszności nawet się nie zweryfikowało, ze wstydu i strachu udać, że się nic nie stało i obrócić kota ogonem licząc, że winnym poczuje się ktoś inny. Bo słowem przyjaźń tak miękko można sobie wytrzeć usta.
I po prostu uwielbiam, jak coś mówię i się mnie nie słucha, a potem dochodzi do tych samych wniosków i nosi niczym na sztandarach jak prawdę objawioną. No to już nie mówię.
Kątem oka dostrzegam w sobie zachowania, które zdecydowanie świadczą o dorosłości. Unikam mostów zwodzących prawdę i z ulgą odkrywam, że tak wiele rozdziałów jest już dawno zamkniętych.
Wróciłam do fryzury z lat 90tych ale chyba, i bez niej, mam 13 lat. Naprawdę. Mimo kilku dorosłych zachowań, czasem prowadzę rozważania w stylu: czy bardziej lubię Dylana czy Brandona z BH90210. Nieustannie.
Winą za swoją grzywkę obarczam Keirę. Winą za rozgrzebywanie własnych myśli obarczam Adele. Winą za własne milczenie obarczam siebie.
Zwolniłam siebie z obowiązku myślenia i posiadania zdania. Sama nie wiem, dlaczego.
Siedzę wśród ludzi i myślę tylko o tym, że nie mam nic do powiedzenia, że nie mam chęci.
Zbieram emocje i zainteresowania, wiedzę. Chomikuję, obracam w pryzmacie własnych myśli. Nie dzielę się, nie konfrontuję.
Swoje myślenie ograniczyłam do 53m2 swojego M2. Przestałam rozmawiać z ludźmi. Ale oni chyba tego braku nie odczuwają.
Jeśli więc ktoś zapyta mnie o zdanie to głupieję i zmieniam się w słup soli. Ergo, tym bardziej rozmowa się nie klei.
Płaczę na wysatwie z Marylin i nie dlatego, że jest ekspozycyjnie słaba. Płaczę, bo wciąż drga we mnie ta struna, poruszona w latach 90tych, gdy miałam niemal taką samą fryzurę jak teraz. Bo nawet jeśli jesteś 30-paroletnią babą, z którą nikt nie chce rozmawiać, to piękno całego świata to fakt, że i tak spełniają ci się marzenia z czasów, gdy nosiłaś je, wracając ze szkoły, wiadrami.
Teledysk do Don't speak był pierwszym, w który uwierzyłam tak naprawdę. W tym sensie, że uwierzyłam, że to prawdziwa historia, a nie scenariusz.
I dodam jeszcze, że jeśli i tym razem Leo nie dostanie Oscara, to będzie to po prostu świństwo.
Siedzę wśród ludzi i myślę tylko o tym, że nie mam nic do powiedzenia, że nie mam chęci.
Zbieram emocje i zainteresowania, wiedzę. Chomikuję, obracam w pryzmacie własnych myśli. Nie dzielę się, nie konfrontuję.
Swoje myślenie ograniczyłam do 53m2 swojego M2. Przestałam rozmawiać z ludźmi. Ale oni chyba tego braku nie odczuwają.
Jeśli więc ktoś zapyta mnie o zdanie to głupieję i zmieniam się w słup soli. Ergo, tym bardziej rozmowa się nie klei.
Płaczę na wysatwie z Marylin i nie dlatego, że jest ekspozycyjnie słaba. Płaczę, bo wciąż drga we mnie ta struna, poruszona w latach 90tych, gdy miałam niemal taką samą fryzurę jak teraz. Bo nawet jeśli jesteś 30-paroletnią babą, z którą nikt nie chce rozmawiać, to piękno całego świata to fakt, że i tak spełniają ci się marzenia z czasów, gdy nosiłaś je, wracając ze szkoły, wiadrami.
Teledysk do Don't speak był pierwszym, w który uwierzyłam tak naprawdę. W tym sensie, że uwierzyłam, że to prawdziwa historia, a nie scenariusz.
I dodam jeszcze, że jeśli i tym razem Leo nie dostanie Oscara, to będzie to po prostu świństwo.
Faktycznie, jakby jeden prąd. Dobrze być rozumianym.
OdpowiedzUsuńChciałabym, abyśmy częściej miały ten pozytywny prąd :*
UsuńZaczynam myśleć, że mamy. Sęk w tym, że przy tym drugim bardziej dostrzegamy swoje historie.
UsuńTyle rozdziałów zamkniętych... I z ulgą i z pewną rezygnacją też tak myślę analizując jakieś ostatnie 10 lat. I może dać sobie czas na wymyślenie, jakie nowe rozdziały warto napisać? Na pewno trzeba bexdzie więcej słuchac swojego wewnętrznego głosu, i tym razem nie iść na kompromisy, ani nie pedzić na złamanie karku. W moim wieku już nie ma czasu na trzecie razy:))) Więc jeśli kiedyś jeszcze cokolwiek przedsięwezmę, to musi być na 100 procent tak, jak sobie wymyślę. Ale póki co analizuję i segreguję. Ten do kosza, to się przyda, tamto spalić, tego zapomnieć... zarówno rzeczy, jak i ludzi trzeba zacząć bezwzględnie recyklingować. Albo zmienić do nich stosunek diametralnie. Właśnie do tego JA dojrzałam. JA teraz będzie ważniejsze, niż dotąd, z pewnością, czego i Tobie zyczę.
OdpowiedzUsuńMnie zaskoczył fakt, że sprawy, z którymi borykałam się - mniej lub bardziej - przez lata, niepostrzeżenie za sobą zamknęłam. Było to tak odżywcze i zaskakujące! Teraz też jestem na etapie analizowania, dokładnego przyglądania się sprawom i rzeczom.
Usuń