poniedziałek, 11 czerwca 2012

nothing as it seems

Z każdą sekundą Wysoki ma ze mną coraz większy problem.
Z każdą informacją o mnie, z każdym słowem - a szczególnie wtedy, gdy z moich ust wychodzi wyraz 'dychotomia' nie mieszczę się w przygotowane przegródki.
Gdy już w jednej mnie umieści, robię coś takiego, że z niej wystaję i nie może domknąć swojej stereotypowej szufladki.
Wymykam się najpierw ze stereotypu ładnej idiotki, potem z młodej gęsi a już zupełnie rozkładam go na łopatki byciem żoną i mamą aktywną zawodowo i to w czymś, co przerasta jego widzenie świata.
Bo miałam być pusta, ledwie po dwudziestce i głupia. A moje riposty są cięte i zabawne, wiekiem mu prawie dorównuję i do tego mówię ciekawie i wcale nie głupio. Co gorsza, przejmuję od niego pałeczkę duszy towarzystwa.
No i bezczelna jestem, bo o 2 nad ranem wywijam na parkiecie i nie mam odrostów, zwałów tłuszczu i ogólnie prezentuję się przyzwoicie, a przecież w jego perspektywie żony i matki zachowują i wyglądają zupełnie inaczej.
Coraz większy problem przechodzi w coraz większe zainteresowanie a ono z kolei w całkiem spory podziw.
Rzucam coś od niechcenia przez lewe ramię, a on komentuje:
- I za to cię właśnie lubię!

No cóż.
Ja ciebie nie.
I wcale nie jestem lepsza. Też wsadziłam cię w szufladkę. Tylko do mojej wpasowałeś się idealnie. Mimo wysokiego wzrostu. I nie wiem, czy gorzej świadczy to o tobie, czy o mnie? 
Bo nie wszystko jest takim, jakim się wydaje.


Patrzę na stopkę swojego służbowego maila.
Usunęłam z niej stanowisko.
Bo mogłoby sugerować coś, co prawdą nie jest.
Choć w sumie jest, jest prawdą oficjalną czarnym tuszem wybitym na papierze z podpisami i pieczątką.
Usunęłam stanowisko, bo daje tylko ułamek prawdy. A ja ułamków nigdy nie lubiłam. Gdy sprowadzę wszystkie swoje obowiązki do wspólnego mianownika wychodzi piękna całość kilku etatów i zakresu obowiązków, które nijak mają się do stanowiska w stopce maila.
Bo nie wszystko jest takim, jakim się wydaje.

Ze spokojnym uśmiechem robię to, co zwykle. I jeszcze więcej trochę. I można by sądzić, że czuję się tu świetnie i jestem zadowolona. Otóż nie jestem i nie czuję się wcale. Czuję jak kipię od wewnątrz, jak razi mnie wyświechtana misyjność organizacji pozarządowej kryjąca czystą korpo z jej nieczystymi zagrywkami.
Bo nie wszystko jest takim, jakim się wydaje.

Uzbrajam się w cierpliwość. Jeszcze tylko trochę, mam nadzieję.
Uzbrajam się w cierpliwość i wiążę swoje myśli w kokardki, by nie wybiegły za daleko w wizualizację, bo upadki na własne życzenie bywają dość bolesne.
Uzbrajam się w cierpliwość i wiążę swoje myśli w kokardki, aby nie zwerbalizowały się słowami, których potem nie będę mogła cofnąć.
Bo chociaż mentalnie złożyłam już wypowiedzenie i jedną nogą jestem już poza, to wciąż tyłkiem siedzę na swoim obrotowym krześle i z uśmiechem i pełna ekscytacji zapalam się do każdego nowego zadania.
Bo nie wszystko jest takim, jakim się wydaje.

____
Nawiązując do poprzedniego wpisu - oto dlaczego ostatnie 20 metrów w linii prostej dzielących mnie od pracy muszę zamienić na 80 metrów linii łamanej. Ale jestem czechofilem więc wybaczam ;)  







10 komentarzy:

  1. Gdyby Wysoki był inny, zostałabyś?O Hotel Mon... nocowałam tam kiedyś:) ps.Podejrzenia miałam, że mieszkasz w W.:)To po Krakowie i Gdańsku jedno z moich ulubionych polskich miast.A po W.kolejnym ulubionym jest Poznań:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysoki jest z zupełnie innej historii i czasoprzestrzeni ale pasował mi (sic!) do głównej myśli :) ten jest niski i gdyby był inny to i tak bym nie została.
      Ja wiem - domyśliłaś się po najbrzydszym stadionie ;) I Kraków i Gdańsk i Poznań są w moim the best off. Ale to W jestem przesiąknięta do szpiku kości i to się nigdy nie zmieni :)

      Usuń
  2. a skąd wiesz, że Wysoki nie ma adresu tego bloga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo widziałam go raz w życiu i pewnie nawet nie pamięta mojego imienia :P A nawet jeśli, to I don't care :D

      Usuń
  3. Miałam kiedyś do czynienia z całkiem podobnym Wysokim. Z tym, że wysoki wcale nie był. I miał kaprawe oczka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ci Wysocy z reguły okazują się nikczemnie niscy, przynajmniej intelektualnie cy emocjonalnie. Oj, dziś przekonałam się jak swoje skrywane skrzętnie niekompetencje mój Wysoki potrafi pokrywać lepkim od interesownych pochlebstw i nic nie znaczącym potokiem czułych fałszywych słówek. O, Zakłamanie - ma tak na drugie. A ja zostałam z pytaniem bez odpowiedzi. Ze służbowym prostym pytaniem, do którego załączyłam rzeczowy zarzut zaniedbania. Czy ja tam jeszcze pracuję?
    Powiewa mi to, i dynda. Na dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten Wysoki przez jeden wieczór działał mi strasznie na nerwy. Nie przewiduję, aby kiedykolwiek nasze drogi się skrzyżowały ponownie. Bo ja o przełożonym nie pisałam :) choć i mój zaczyna mi okrutnie na nerwy działać.

      Usuń
  5. Czyżby Wysoki sądził, że na parkiecie mogą wywijać tylko młodziutkie, troszkę głupiutkie dziewoje? No bo gdzieee matki? Przecież miejsce żon i matek jest w domu przy garach i dzieciach prawda?

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 serendipity , Blogger