środa, 17 października 2012

in the shadow

Otwieram oczy o drugiej w nocy i jeszcze przez kilka pełnych obrotów wskazówek przewracam się z boku na bok. Zniecierpliwiona, przestraszona i zlana zimnym potem. Gdy otwieram zmęczone powieki, niebo wciąż ciemne, ale budzik oznajmia, że oto rozpoczął się dzień. A ja nadal zniecierpliwiona, przestraszona, otulona zimnym potem.

Dokładnie wiem,  jak powinnam się zachować: mam być opanowana, uprzejmie miła ale z dystansem, spokojna i skupiona na zadaniu. Nie mam się dać wciągnąć w manipulacyjne sidła i mam nie być pionkiem w emocjonalnych grach. Asertywna i zdecydowana. Po prostu: mam być dorosła.
Wydaje mi się, że mogę być. Ale o drugiej nad ranem budzi mnie obawa, że w swojej bezsilności mogę być dzieckiem. Nie wiem jeszcze jakim: czy tym rozkapryszonym, co tupie nogą, gdy nie może pojąc tego, co wokół? Czy może tym, karnym, które spuści głowę w poczuciu wmówionej winy i jawnej niesprawiedliwości?
Przy drugim łyku kawy myślę sobie, że to wszystko, to jedna wielka bzdura, którą nie warto odejmować sobie pół nocy snu. Co więcej myślę sobie, że im więcej myślę o tym, tym ważniejszym to czynię. Tym bardziej karmię ten fragment życia, od którego chcę być wolna.    

Znów skurczyłam się w sobie. Uciekłam do własnego, bezpiecznego świata. Zamknęłam w czterech ścianach mieszkania i w słowach kierowanych do domowników. Rozsiadłam się wygodnie i ciężko było wystawić mi stopę za próg domu i siebie samej. Sparaliżował mnie strach przed tym, co na zewnątrz.
Nie, nic się nie stało. Mam się całkiem dobrze. Zwyczajnie odłączyłam się od biegu wydarzeń i sieci. Podłączyłam do biegu swoich myśli i domowości.
Ale już czas wrócić, zwłaszcza, ze coraz głośniejsze i bardzo zniecierpliwione jest kołatanie zewnętrznego świata.Tym trudniej, że zupełnie nie mam na to ochoty.

Jak dobrze, że jesienne poranki są wypełnione wschodem słońca.
Po brzegi.

10 komentarzy:

  1. Też się czasami pogrążam w podobnym cieniu.I cofam się i uciekam. Na szczęście to mija:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię od czasu do czasu taki stan. Dobrze robi na głowę ;) Ten minął jednak zbyt szybko, potrzebowałam dłużej uciekać do siebie samej.

      Usuń
  2. Bezsenność to coś co znam aż nazbyt dobrze. A poranki będą teraz ciepłe, tak mówią.Paczucha.

    OdpowiedzUsuń
  3. No widzisz, ja tak marzyłam o L-4, ale jak na złość nawet lekkiego kaszelku :)))
    Niemniej wiem,że od rzeczywistości na długo nie da się uciec, dopada nas w końcu i tak. A ja do tego musiałam być na posterunku, dla moich dzieciaków. Dla nich muszę mieć siłę i odwagę, a nawet dać sobie udowodnić,że jestem tylko głupią nauczycielką. Jeszcze tylko wywiadówka za tydzień i mogę iść odchorować.
    Cóż nie nadaje się na te czasy, żaden ze mnie szczur wyścigowy, ani młody rekin.
    Życzę bezkolizyjnego włączenia się do ruchu codzienności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ruch codzienności zostałam wciągnięta jednym szybkim ruchem (bo przecież sama bym się nie włączyła)i nawet było bezboleśnie :)
      Głupio tak życzyć komuś choroby... więc spokoju życzę :)

      Usuń
    2. Właśnie zaczyna mnie łamać w kościach :))) Prawy bark :)Ale przecież na weekend się nie opłaca :)

      Usuń
    3. Nie, na weekend to zupełnie bez sensu. Ja bym się nie rozchorowywała ;)

      Usuń
  4. Czasem warto się zatrzymać. Jeszcze lepiej jeśli można samemu podjąć decyzję, kiedy ruszyć dalej... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym wypadku, to chyba dobrze, że sama nie mogłam podjąć tej decyzji, bo bym się ociągała ;)

      Usuń

Copyright © 2014 serendipity , Blogger