wtorek, 29 stycznia 2013

looking outside inside

Drogi i trawniki całe ukryte pod grubą warstwą śniegu, który wciąż pada powoli, dużymi, gęstymi płatkami. Zimowy poranek jak ze starej pocztówki, z krainy błogiego dzieciństwa, z baśni. Na białym tle mocno odbijają się kolorowe kombinezony i czapki z pomponami. Małe dłonie ściskają te większe.
Uroczy obrazek rodziców odprowadzających swe dzieci do przedszkola.

Gdy patrzysz na to z boku, uśmiechasz się lekko, na ten sielski obrazek, zupełnie nieświadomy, że właśnie to, co obserwujesz, to dantejskie sceny rozgrywające się każdego ranka.

Bo kiedy mocniej wejdziesz w ten obrazek, nagle wyczujesz tłumioną irytację, skrzętnie ukrywaną pod maską cierpliwości. 
Bo dziecko zachwyca się grudką śniegu i drzewem. Przystaje na widok gołębia i krzaka. Bo nurtuje je bardzo, kto zgubił leżącą na ziemi rękawiczkę i gdzie jest słońce.
Droga z samochodu do przedszkola odmierzana jest ilością niesamowitych zdarzeń i zjawisk, nad którymi trzeba się pochylić, o których trzeba poopowiadać.
Kilkadziesiąt metrów wyżej droga z samochodu do przedszkola odmierzana jest pędzącym czasem, w którym trzeba dostać się do pracy.

Z każdej ze stron dobiega: no chodź już, nie teraz, szybciej. I wtóruje im: Ale mamo... Te poranne histerie, że nie ta spinka we włosach, że resorak został na siedzeniu samochodu albo te 64 nakrętki... Słownie sześćdziesiąt cztery nakrętki, kolejno odliczane i wrzucane, sztuka po sztuce, do pojemnika w przedszkolu. Radość M-ki bezcenna. Moje wkurzenie, nie do opisania.

Niby proste: obudzić, ubrać, zawieźć, rozebrać, wprowadzić do sali.
Utrudnione, jeśli nie chcesz zwariować.
Codzienna walka z czasem i darmowe szkolenie w doskonaleniu cnoty zwanej cierpliwością.

Żałuję, że tak rzadko, potrafię być zatopiona uwagą w dziejącą się chwilę, jak M-ka. Rano, moje myśli są kilkadziesiąt kilometrów przede mną, przy wszystkim tym, czym mam się zająć przez cały dzień. 
A najbardziej chciałabym zająć się snem. Jak się wyśpię, to znów będę czuła na każdy detal.


10 komentarzy:

  1. Ale zmiany, myślałam, że pobłądziłam:))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się kilka razy też zaskoczyłam ;)

      Usuń
    2. Ale mi się bardzo podoba. wiesz, ze lubię zmiany:))

      Usuń
    3. Cieszę się :) Mi się już też podoba :)

      Usuń
  2. Ho, ho, ho, wiosną tu zapachniało, nowością znienacka :))))
    A to niebo będzie się przejaśniać czasem?

    Właśnie dziś intensywnie myślałam o M-ce i Tobie Mamusiu:)))))))
    Miałam dziś "w gościach" na obiedzie koleżanki, jedną specjalnie zaprosiłam z córką, lat 3 i 3 miesiące, by się mamusia nie czuła wyalienowana ze społeczeństwa z powodu potomstwa, które na okrągło paple i świergocze, zadaje setki pytań, skacze po kanapie, zjada najlepsze ciacha bez pytania,łapki ma uklejone a ja kanapy - białe:), chce trzeci talerz rosołku (a wujek jeszcze nie jadł - weź tu i odmów dziecinie), włazi nam na kolana, gdy pijemy wino, rozrzuca kredki po podłodze i domaga się naklejek ( matko, tego jednego nie przewidziałam), każe nam grać "teatrzyk" przytulankami(od 20 lat żadnej nie wolno mi wyrzucić, to piorę i zapraszam sobie dzieciaki), i w ogóle się nie nagadałyśmy.
    Za to ja cieszę się bardzo z faktu,że koleżanka wreszcie trochę odsapnęła, bo wzięłam większość tych spraw na klatę,jakby to fraszka była, a ponadto dziecko zaraz po przekroczeniu mego progu zawołało - jestem głodna!!!
    No a ja to już uwielbiam karmić :)))))
    Matka zdębiała, a po prośbie o drugą dokładkę - straciła mowę :))))
    Ściskam Was mocno, moje Wy :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzebowałam odmiany :) Pewnie, że będzie, tam wyżej już nawet trochę zaczyna (ale uciąć musiałam) ;)
      Bardzo dobrze zrobiłaś - matki potrzebują odsapnięcia, zresztą sama to doskonale wiesz :)

      Usuń
  3. Czasami myślę, że szczęście polega właśnie na świadomym byciu tu i teraz. Przeżyciu chwili,wydobyciu tego co w niej najlepsze, radowaniu się nią bez błądzenia myślami gdzieś indziej.

    Czasami trzeba się zatrzymać i skupić na tym co dzieje się właśnie w tej chwili.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślę, że masz sto procent racji. W biegu łatwo o tym zapomnieć, a o wewnętrzne dziecko trzeba dbać, często dzięki niemu się nie wariuje :)

      Usuń
    2. Powiem Ci, Kate, ze ja sie zgadzam z przedmowca w 100% i to jeden z powodow, dla ktorych uwielbiam moja prace ze zwierzetami - bo przypomnialy mi one, jak zyje sie chwila i dla chwili.

      Kiedys pracujac z dziecmi tez tak mialam, ale potem mi sie troszke zapomnialo... Wdzieczna jestem zyciu, ze mi przypomnialo!

      Usuń
    3. Dobrze, gdy jest obok nas coś, co przypomina, jak ważne jest czucie właśnie dziejącej się chwili :)

      Usuń

Copyright © 2014 serendipity , Blogger