środa, 10 lipca 2013

oranżada

Dobrze jest zobaczyć czasem własne dziecko w innym, nowym kontekście. W takim, gdzie nie jest się w samym centrum wydarzeń, gdzie nie jest się ich animatorem, tylko stoi się gdzieś z boku, jako widz. Wtedy tak dokładnie widać cechy, które rozmywają się w codzienności wspólnych chwil i zdarzeń, które tylko w nowym kontekście mogą się pokazać w swej całej okazałości.

M-ka wciąż taka mała  (mimo iż wysoka, jak na swój wiek), a czasem tak bardzo duża w tych innych konfiguracjach.

Tu nie chodzi tylko o wspólne malowanie, pieczenie babeczek czy budowę farmy. Nie tylko o te piękne chwile, gdy z głową opartą na moim ramieniu zasypia w rytmie słów czytanych z bajek czy wyśpiewanych w kołysankach. Tu nie chodzi jedynie o to wszystko, co daje przytulanie, trzymanie ciepłej rączki w dłoni, negocjacje o zjedzenie ostatniego kawałka pomidora i próby rozczesania włosów.

To nie jedynie te codzienne, niby zwyczajne chwile. Te normalne zdarzenia, tak istotne i niesamowicie piękne w swej prostocie. Te wspólne doświadczanie i przeżywanie, które chciałabym rozciągać w nieskończoność. I choć M-ka codziennie przynosi mi swą miłość w stokrotkach zrywanych po drodze z przedszkola, czy w tych niczym nieskrępowanych buziakach, którymi obsypuje mnie z rozbrajającą czułością, to w innych kontekstach daje mi coś niewiarygodnie pięknego: dzieli się ze mną swoim światem.

M-ka wyławia mnie spośród tłumu i cała rozpromienia się blaskiem, tego światła, które nosi w sobie. Jest wtedy o dwa centymetry wyższa i o pół roku poważniejsza. Szuka w mych oczach akceptacji i uznania. Znajduje je. Teraz przy każdym stawianym kroku w białych baletkach, przy każdej wyśpiewanej nucie i dobrze wykonanym ćwiczeniu fizycznym. Później przy mniejszych i większych wyborach, ważnych decyzjach, szalonych pomysłach i pierwszych miłościach, swoich sukcesach. I moja w tym rola, aby zawsze chciała się tym ze mną dzielić, aby rosła o te dwa centymetry za każdym razem, gdy będzie wyławiać mnie spośród tłumu. By nigdy nie straciła swojego wewnętrznego światła.

M-ka powoli zaczyna swój osobny świat. Świat pierwszych przyjaciół i nowych zajęć. Świat, w którym odkrywa swoje pasje i zainteresowania. Świat, do którego otwiera mi furtkę, bym mogła czerpać radość wraz z nią. I z niej.

I choć jesteśmy swoim obustronnym lustrem, to czasem dobrze jest zobaczyć swoje kilkuletnie odbicie w innym, nowym kontekście.

Piękne jest.




4 komentarze:

  1. Świetny kawałek. Nie znałam go. Jestem o niego bogatsza dzięki Tobie.

    A z M-ką stanowicie fantastyczny duet. Wiem, że nie dasz sobie tego nigdy odebrać i tego Ci życzę z całego serca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię ten utwór, wzrusza i działa tak pozytywnie :) Dziękuję Myszo :)

      Usuń
    2. Katie, tak mi się spodobał ten kawałek, że słucham go w kółko. Kupiłam nawet płytę na okoliczności zbliżającej się małżeńskiej rocznicy. Ale na już chciałam go sobie ściągnąć, bo z odsłuchiwaniem z internetu jest różnie. I jest mi przykro. Wychodzi na to, że na płycie jest inna wersja tej piosenki. Jak dla mnie płytsza, nie ma tego czegoś. Powiedz, że to nie prawda :(

      Usuń
    3. Oj... szczerze mówiąc, nie wiem, jaka wersja jest na płycie, bo ten utwór znam tylko z radia i wydań internetowych. Ściskam.

      Usuń

Copyright © 2014 serendipity , Blogger