Lubię kalendarze. Zawsze mam dwa. Jeden na bieżący rok, z tym wszystkim, co trzeba zrobić, o czym należy pamiętać. I ten drugi, na rok, który już minął, dwa albo i więcej lat temu. Tak, zbieram czyste kalendarze i gdy już kończy się ich termin przydatności, to przerabiam je na notatniki. Bo ja uwielbiam notować w kalendarzach. To w nich powstaje większość postów. I te zbitki czysto narracyjnych zdań, które w ogóle mnie nie dotyczą. Czasem je przeglądam i odnajduję coś, co mnie zaskakuje, zadziwia. Jakieś niewykorzystane fragmenty nie_wiadomo_czego. Choćby takie:
Tęsknię za uczuciem pierwszej miłości. Nie, nie tęsknię za kimś konkretnym. Raczej za tą czystością uczuć, za wiarą, że to na zawsze, za szczerą otwartością. Tak, czasem chciałabym być naiwnym podlotkiem. Po prostu żyć i wierzyć. Im bardziej połamani, tym bardziej się zamykamy, chroniąc to, co jeszcze w nas zostało całe.
Kiedy to napisałam i co mi chodziło?
Nie wiem.
Czy to były moje myśli, czy jakiegoś bohatera?
Trudno mi powiedzieć.
Czy coś się stało, czy była to ogólna refleksja powstała pod wpływem czyjegoś życia?
Nie wiem.
Ale wiem, że chyba jeszcze nigdy nie udało mi się, tak, jak w tych słowach, napisać coś tak prawdziwego i jednocześnie tak całkowicie się w tym mylić. Bo jeśli były to moje myśli, to dziś nie podpisałabym się pod nimi nawet palcem.
Ile ich jest?
Nawet Google nie znają odpowiedzi. Sprawdzałam. Sądzę, że można je liczyć w miliardach. Bo to nie tylko te z list przebojów, nie tylko te nagrywane w studio. To też te wszystkie śpiewane nocą, po cichu, by nikt nie usłyszał. Przede wszystkim te.
W większości piosenek świata chodzi o to samo.
Większość piosenek świata jest o tym samym.
Średnio połowa z nich jest o szczęśliwej, a połowa z nich o nie. I te o nie trafiają każdym słowem, są dokładnym - tak, jak w zapisie nut - wyśpiewanym bólem, lękiem. Czujesz je każdym nerwem, każdą łzą. Są przecież o tobie.
Te o szczęśliwej już takiej mocy nie mają. Nie utożsamiasz się z nimi tak bardzo. Z jednej strony jest właśnie tak, jak w wyśpiewanych wersach, ale jednak bladziej. Bo myślisz, że takie rzeczy to tylko w książkach, filmach i w piosenkach o miłości.
Bo twoje serce poobijane. Bo ty już to znasz, już wiesz, jak to niesie, ale wiesz też, jak to boli. Cynizm, lęk, doświadczenie, wszystko to mówi, jak może być, co może się nie udać, gdzie czają się błędy. Radosna melodia nie gra w tle i twoje słowa wypadają z rytmu. To wszystko pięknie się układa tylko w piosence.
A nagle nadchodzi taki dzień, gdy okazuje się, że sam jesteś tą piosenką, którą inni nucą sobie w zaciszu własnych pragnień i tęsknot. Nie takich znowu małych.
Nagle może okazać się, że te wszystkie piosenki o szczęśliwej miłości bledną w porównaniu z tą, która gra ci w sercu, która jest twoim życiem.
To może być wszystko. Jesienny spacer w zapachu kominów. Kciuk pod kciukiem, bo tak jest właśnie dobrze. Kawa, która smakuje czułością. Rozcieranie zmarzniętych dłoni. Lodówka wypełniona wszystkimi możliwymi rodzajami sera, bo przecież lubisz. Tygodniowy dodatek do gazety odłożony na parapecie. Splecenie nóg, którego nie da się podrobić. Wdrapanie się pod stromą górę i łapanie takich samych kadrów. Wyłapywanie literówek i karmienie kaczek. Wybieranie najładniejszego kiwi i szukanie konkretnego masła orzechowego. Taki sam chód. Uśmiechnięty post-it.
Tym wszystkim nucisz kolejne zwrotki tak prostej i najpiękniejszej piosenki świata.
Te słowa z kalendarza zdecydowanie należały do fikcyjnej postaci. Bo nie żałuję, że nie jestem już podlotkiem. Nie żałuję, że wiem, o czym mówią smutne piosenki o miłości. Nie żałuję tych pęknięć, które mam w sobie. Dzięki nim wiem, jakie dźwięki są prawdziwe, jak może unieść wysoko to, o czym czyta się w książkach, o czym słucha się z płyt. Wiem, jak po prostu żyć i wierzyć.
Trzeba kogoś pięknie i mocno kochać, żeby tak o nim pisać :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńa myślisz, że to jest o kochaniu kogoś? a nie o sobie i o kochaniu w ogóle?
OdpowiedzUsuńhmm... ja piszę a Wy czytacie i interpretujecie, każdy po swojemu. I myślę, że każda interpretacja jest dobra i właściwa.
Usuń"A nagle nadchodzi taki dzień, gdy okazuje się, że sam jesteś tą piosenką, którą inni nucą sobie w zaciszu własnych pragnień i tęsknot. Nie takich znowu małych.
OdpowiedzUsuńNagle może okazać się, że te wszystkie piosenki o szczęśliwej miłości bledną w porównaniu z tą, która gra ci w sercu, która jest twoim życiem. "
Wygląda na to, że Katie jest po prostu dobrze.
Katie potwierdza :)
UsuńPodlotkiem nie, ale dojrzałą trzydziestką mogłabym byc:-)
OdpowiedzUsuńFajnie jest być dojrzałą trzydziestką ;)
UsuńJesteś fajną, najlepszą dojrzałą trzydziestką :) I niejedna dwudziestka ma Ci czego zazdrościć. Serio ;)
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo :) Ponoć dzisiejsza trzydziestka, to nowa dwudziestka ;)
UsuńCudownie, że się nam zdarza... Wciąż szkoda tej, która była...
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakąś inną love-song.
Konkretny tytuł i melodię, tylko TE słowa, i ten ścisk w sercu.
Mogłabym wymienić kilka. Każda ma inne imię w poddtytule.
Ciekawe, że za każdym razem jest to moja miłość życia, każda na inną jego porę. Wszystkie na zawsze....
I znów mam muzyczne skojarzenie z Twoimi słowami:
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=bPHxB2SNEHw
"Im bardziej połamani, tym bardziej się zamykamy, chroniąc to, co jeszcze w nas zostało całe" Piękne, prawdziwe słowa, układające się w wiersz. Jeśli pozwolisz, zapiszę to sobie i może kiedyś wykorzystam.
OdpowiedzUsuńBo to zdanie jakby całkiem o mnie...
Proszę, jeśli jest całkiem o Tobie, to jest Twoje :)
OdpowiedzUsuń