Już nie liczę lat i zawsze dziwię się, że to już tyle.
Patrzę na kartkę w kalendarzu i przymykam powieki. Przewijam kilka zwykłych, wspólnych chwil, które zaczepiły się we mnie.
Jedenastą już białą lilję kładę na zimnej płycie, jak zawsze we wrześniu. Przychodzę pomilczeć. I ani razu przez te wszystkie lata mi się to nie udało. W rękach łamią mi się zapałki i spazmatyczny szloch ogarnia moje myśli.
Są rzeczy, których nie pojmę. Są rzeczy, których pojąć nie chcę.
Są takie rany, których ukoić nie potrafię.
I tylko cicho szumią nad głową korony drzew.
Przytulam mocno, Dziecinko.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Nikuś :*
Usuńdobrze, że mamy wspomnienia...
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze.
UsuńOni żyją teraz w nas. Jesteśmy o nich bogatsi. Pełniejsi tym jacy byli.
OdpowiedzUsuńprawda.
Usuńtyle, ile miało się zagoić, zagoiło się. Widocznie więcej już się nie da.
OdpowiedzUsuńPomilczę z Tobą......
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń