piątek, 20 września 2013

rabbit heart (rise it up)

Zawsze wydawało mi się, że mam w sobie coś z Alicji, z tym nagłym kurczeniem się i rośnięciem w najmniej odpowiednich momentach. Z tym odwiecznym poczuciem "w dół, w dół, wciąż w dół. Czy już nigdy nie skończy się to spadanie?" Z tą dziwną trajektorią myśli, stawianiem przedziwnych pytań i dawaniem na nie odpowiedzi. Z rozmawianiem samej ze sobą i z mówieniem na głos nieodpowiednich rzeczy.
 
A dziś myślę, że może jednak jestem Białym Królikiem pędzącym, wiecznie spóźnionym, drżącym przed Królową Kier, która każdego dnia przybiera inną twarz.
Najczęściej spóźniam się do samej siebie, bo kiedyś byłam bardziej. Ogólnie i w szczególe.
I nie ważne, jak bardzo starać się będę i tak pomieszam, rozczaruję, zdenerwuję, a na koniec nie zdążę.
Wciąż przerażona, tak skupiona na zadaniach, oczekiwaniach, że czasem nie dostrzegam tego, co wokół. A czasem to, co wokół pochłania mnie, przeżuwa i wypluwa na rozjechane pobocze i pędzi dalej, nie oglądając się za siebie.
 
Wraz z jesienią przyszedł czas na cięższe obuwie, które sprowadza mnie na powierzchnię gruntu.
Słusznie. Szkoda bym na własne życzenie, radośnie pląsała w pantoflach ponad ziemią i walnęła z łoskotem tyłkiem o bruk owładnięta latem.
 
Z hukiem zamykają się drzwi do pewnych przestrzeni, które zdawałoby się, że stoją dla mnie otworem, że wystarczy tylko wyciągnąć rękę.
Wyciągnęłam i ją przytrzasnęło.
 
Ile razy można mylić się wciąż w tej samej sprawie?
Straciłam rachubę.
 
Nigdy nie sądziłam, że do tego dojdzie, ale chyba zbyt jasno widzę świat.
 
Księżna rzekła, że "każda rzecz ma swój morał. Trzeba go tylko umieć znaleźć"
Szukam.
Muszę zdążyć do siebie.

 
 



6 komentarzy:

  1. Jeśli napiszę wyhamuj, wrzuć na luz, to będzie to najwłaściwsze, choć boleśnie banalne. To może tak: powiedz sobie, że NIE musisz się spieszyć, NIGDZIE, nawet do siebie. Powtarzaj to tak długo aż się z tym oswoisz i uwierzysz w to. Zobaczysz, że okaże się, że wcale aż tak bardzo sie nie spóżniasz, może nawet wcale. A jeśli się nawet zdarzy spóżnić, to bądż dla siebie dobra, wyrozumiała. Całuję :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boję się, że zbyt wyrozumiała dla siebie się stanę. Ostatnio uwierzyłam, że rzeczywiście nie muszę. Myliłam się. Ale wiem, że masz całkowitą rację, muszę w to tylko uwierzyć. A z wiarą u mnie kiepsko. Dziękuję :*

      Usuń
  2. Pozwólmy sobie na niedoskonałość, na popełnianie błędów, na lubienie nieodpowiednich ludzi, na odrobinę zazdrości, na łzy wyciskane przez niespełnione marzenia i na rozczarowanie. Wolno nam. Jak sobie na to pozwolimy, to nie będzie to nic niewłaściwego dla naszego pojmowania i przestanie doskwierać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem to, Espe, doskonale to wiem. I gdybym ja czytała takiego posta, to skomentowałabym go tak, jak Ty. To jest rzecz z gatunku doskonale wiesz, co robić i jak ale za cholerę tego nie potrafisz. Jestem bardzo niedoskonała, myślę, że popełniam masę błędów. Lubię, kogo lubię, rozczarowania już mnie nie ruszają. Tylko chciałabym umieć te łzy wycisnąć...

      Usuń
  3. Kiedy marudziłam bliskiej osobie, że nie wiem dokładnie, kim jestem, usłyszałam, że każdy jest tym kim chce być. Od tamtej chwili staram się mieć poczucie kontroli. Udaję, że jest tak, jak chcę (mimo że nie jest i każdy doskonale to widzi), jednak broni mnie to przed zagubieniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moment tę kontrolę straciłam, ale wracam na właściwe tory :)

      Usuń

Copyright © 2014 serendipity , Blogger