wtorek, 8 lipca 2014

come to my window

Dobrze jest mieć dobry widok. Na przykład na pracę, na mieszkanie, na związek. A najlepiej to jest mieć w ogóle dobry widok na przyszłość. Dobrze jest mieć dobry widok zza szyby samochodu, gdy się jedzie i dobry widok na pulpicie komputera, by zrelaksować przepracowany wzrok. Dobrze jest mieć dobry widok na stadionie piłkarskim, czy na ekranie tabletu.
Dobry widok robi dobrze.
Z dobrych widoków najlepsze są widoki z okna. Widoki z okna są bardzo ważne. Czy to przypadek, że pierwsza udana, trwała fotografia to Widok okna w Le Gras? Widok z okna może inspirować, relaksować i cieszyć. Może zachwycać, może męczyć i dobijać. Wszystko zależy od tego co przez to okno widzisz. I jak.
Gdy nie podoba ci się to, co widzisz za oknem, masz determinację, by to zmienić. Gdy ci się podoba łapiesz siłę i energię, swoje flow. 

W nowych miejscach nie bardzo interesuje mnie stan komunikacji czy dostęp do lokali usługowych. W hotelach nie liczy się dla mnie odległość od centrum, czy ilość półek w szafach. Tak już mam, że gdy gdzieś jestem, to obczajam dwie rzeczy: toaletę i to, co za oknem. Bo wiadomo, nie taka łazienka, nie taki widok są w stanie pozostawić niesmak, którego nic nie usunie. Przynajmniej w mojej pamięci. Co gorsza, to, co mnie najbardziej frapowało w czasie oczekiwania na mieszkanie, to, czy będzie tam ładnie? W sensie, czy z okna ładnie będzie? Bo ja ze złym widokiem, czuję się po prostu źle. Przesalam ziemniaki i niedokładnie ścieram kurze, próbuję zdrapać podskórny niepokój łamiąc paznokcie i częściej się smucę, nie piszę i nie tańczę na bosaka, tylko patrzę tępo w ścianę zamiast z radością przez szybę. Siedzę skulona pod oknem i czekam aż się ściemni (tak, to był dla mnie kiepski miesiąc).

Uwielbiałam, nadal uwielbiam, widok z okien rodzinnego domu. W kuchni siadałam na blacie tuż przy oknie, z kubkiem kawy i patrzyłam na pobliski las, rzekę i kolorowe Rodos [Rodzinne Ogródki Działkowe ;)]. Wszystko jedno, czy  gałęzie drzew były pokryte szronem, czy  kwitły jak oszalałe. Nawet, gdy ostatni czerwony liść spadł na mokrą ziemię, ten widok był wszystkim, co w danej chwili mogłam mieć na własność.
We własnym pokoju kładłam się na podłodze i patrzyłam na swój własny kawałek nieba, własny, bo wytyczony ramami mojego okna. Leżałam tak przez lata, aż wierzchołki brzóz posadzonych w 86, miesiąc po tym, jak tam zamieszkaliśmy, zaczęły nieśmiało zaglądać do moich okien, by teraz wypełniać niemal całą przestrzeń ramy. Co wieczór puszczałam oko do mojego kumpla księżyca, który wybrał sobie właśnie mój parapet, by na nim przysiąść.

Ważne są dla mnie okna. Podobno w każdym moim oknie jest jakaś czułość i nostalgia. Podobno do moich okien chce się podejść i zamyślić nad wszystkim i nad niczym. Podobno mam ładne okna. Lubię ładne okna i lubię ładne widoki z okien.

Ile ja mądrych rzeczy wymyśliłam sobie na oknach, ile łez wypłakałam przy okiennych framugach i ile pięknych słów wypisałam z siebie, siedząc kiedyś przy tym oknie od podłogi aż po sufit, na najwyższym piętrze budynku przy ulicy na literę k, gdzie widziałam morze dachów naszpikowanych antenami. Prawie, jak w Paryżu.

Mam szczęście do ładnych okien i dobrych widoków.
Mój blok, jako jedyny, stoi tuż przy zagajniku brzóz.  Takie przybicie piątki od losu.
Gdy leżę na podłodze, to przed oczami mam kadr z rodzinnego domu: też niebo i też brzoza. Bezpiecznie mi. Ze wszystkich trzech pomieszczeń w domu widzę brzozy z gniazdami ptaków w koronach. Ten widok mnie koi. Ten widok sprawia, że mój dom jest domem.
Uwielbiam poranne światło, gdy sobie wpada, o tak, bez zapowiedzi przez szparę jasnych zasłon. Uwielbiam cienie, które leniwie rozkładają się pod moimi stopami. Tu też przeleżę lata, wypiszę słowa, wymyślę sensy i znaczenia.
Mam ładne okno.
I dobre widoki.



8 komentarzy:

  1. Moj Boze, a ja mam widok na pobliski blok :((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja pamiętam, że kiedyś o tym widoku napisałaś piękny post o swoich sąsiadach, których widzisz :) Czyli dobry widok :)

      Usuń
  2. O, to chyba Szymborska kiedyś mówiła, że ludzi zawsze należy pytać o widok z okna! ;) Słusznie chyba. Bo dużo można wyczytać w tym. Nie tylko o widoku. I jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała po tym wpisie! To znaczy: moje pierwsze wpadnięcie tu, do Ciebie (rzadko pamiętam takie rzeczy, ale to tak). I ten wpis ze zdjęciem wiosennego okna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) tak, to było tuż przed świętami a na parapecie stały żółte żonkile i tulipany :)

      Usuń
  3. Gdybym tak wyburzyła blok z naprzeciwka, a potem jeszcze kościół, miałabym widok na odjazdowe zachody słońca. Albo na wschody, gdybym wyburzyła ze dwa bloki z drugiej strony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli masz widoki na dobry widok z okna ;)

      Usuń
    2. annajulia.blog.onet.pl17 lipca 2014 08:06

      No, coś w tym jest, w tym widoku z okna. Ja stale mam w pamięci widok z okna na zapuszczony, niczyj ogród i kwitnące tam, rosnące obok siebie krzak jaśminu i kaliny. Na tle porastających chwastów i chaszczy ta chmura białych, pachnących kwiatów robiła niezwykłe wrażenie. Siadywałam na parapecie, patrzyłam i śpiewałam... A miałam naonczas lat 9 :-). Do dziś mam słabość do tych kwiatów.

      Usuń
    3. Nie wiem, czemu, ale zapachniało mi Anią z Zielonego Wzgórza, chociaż ona pod oknem miała czereśnię :)

      Usuń

Copyright © 2014 serendipity , Blogger