Odhaczyłam ostatnią rzecz na liście rzeczy do spakowania dla M-ki na wakacje, zasmuciłam się przeogromnie, że będę tęsknić niewyobrażalnie przez te dwa tygodnie, które spędzi z dziadkami na plaży i doznałam olśnienia, że są wakacje, a ja taka zupełnie do nich nieprzygotowana. W sensie, że nie zaplanowałam sobie żadnych zadań, wyzwań, marzeń do zrealizowania na te dwa piękne miesiące. Postanowiłam nadrobić, jak najszybciej to niedociągnięcie i stworzyłam listę. To nic, że prawie całkowicie pokrywa się z listą zeszłoroczną i tą sprzed dwóch lat (tej sprzed trzech wolałam nie sprawdzać).
Pełna zapału z każdym kolejnym wakacyjnym dniem, postanawiam realizować poniższe punkty (tzn nie, że wszystkie jednego dnia, tylko każdego dnia coś. Choć we fragmencie):
- nie robić remontu. Ewentulanie pomyśleć nad półkami w garderobie. Jeśli zdecyduję się na półki a nie na regały, to przy okazji mogę pomyśleć o zrobieniu za jednym zamachem półek na książki i płyty w pokoju, a jeśli już zacznę te półki montować, to od razu mogę położyć na podłodze panele. Jeśli wybiorę regały, to o półkach w pokoju pomyślę kiedy indziej. Pewnie w następne wakacje.
- uporządkować zdjęcia, dokładnie te same, które miałam uporządkować rok temu, czyli wyciągnąć je z pudła i wkleić w odpowiedniej kolejności do albumu. Oczywiście tylko wtedy, gdy będę miała półki w pokoju, bo inaczej to bez sensu, bo gdzie ja te albumy trzymać będę? W pudle? Zasadniczym celem tego zadania jest wszak uwolnienie zdjęć z pudła.
- to samo uczynić z listami uratowanymi z tej samej powodzi, które również miałam uporządkować rok temu, ale jakoś nie wyszło.
- uporządkować rysunki M-ki, czyli znaleźć im jakieś bardziej godne miejsce niż pudło z podtopionymi zdjęciami i listami.
- wywołać zdjęcia, póki jeszcze pamiętam, jakie chcę wywołać.
- kupić osłonkę na balkon, bo naprawdę irytuje mnie to, że kot mi z niego zeskakuje. No dobra. Nie tyle mnie irytuje to, że z niego zeskakuje, co fakt, że po 10 minutach zaczyna się drzeć pod balkonem, bo nie umie wejść z powrotem i trzeba po niego schodzić.
- nie siać żadnych kwiatków i zachować sobie pozostałości maciejki ku przestrodze.
- ogarnąć lanosidło (w sensie naprawić, bo, jak to sobie w zeszłe wakacje postanowiłam, porządek w bagażniku mam)
- przeczytać 6 książek. Co najmniej.
- ogarnąć się z gazetami, czyli: spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że nie ma opcji, abym przeczytała gazety sprzed 12 miesięcy i więcej i je po prostu wywalić, zostawiając tylko te z tego roku i te przeczytać. Albo chociaż przejrzeć. A potem wywalić.
- nadrobić seriale (3 seriale, 4.5 serii)
- wybrać w końcu te zdjęcia, co je mam wybrać.
- zacząć chodzić na jogę, bo już sama siebie irytuję.
- znów biegać.
- jeździć na rowerze.
- jeździć na rolkach.
- zrobić porządek w biżuterii, czyli naprawić wszystkie zapięcia u bransoletek, a jak się nie da, to wyrzucić, tak WYRZUCIĆ te zepsute; naprawić zapięcia od kolczyków i wywalić te pojedyncze, bo nie, drugi kolczyk się NIE ZNAJDZIE nagle po 3 latach.
- robić jeszcze więcej zdjęć i w końcu znaleźć dla nich miejsce na blogspocie.
- napisać bajkę dla M-ki, bo już dawno nie napisałam.
- napisać coś jeszcze.
- zrobić kopytka.
- spotykać się częściej ze swoimi dziewczynami.
- chodzić na spacery.
- jeździć za miasto i do.
- przypomnieć sobie, czym się interesowałam przed tym nim osiągnęłam coś na kształt bytu spokojnego i znów się dać temu ponieść.
- upiec 4 ciasta, których nigdy nie piekłam.
- być jeszcze bardziej w stylu serendipity (w sensie dużo się cieszyć z drobiazgów, tak, jak tylko ja to potrafię).
- pić siemię lniane.
- jak już je zacznę pić, to nie uważać, że siemię lniane wszystko załatwi i pójść do lekarza.
- przejść ten cholerny, 29 poziom w Candy Crush Saga.
- kupić sobie wieżę i słuchać muzyki z płyt a nie z kompa.
- kupić sobie radio do kuchni.
- polubić się z Twitterem.
- być jak skała na słowa pewnych osób.
- mówić o dobrych rzeczach i nie brać ich za oczywistość. Być za nie wdzięczną :)
- wykorzystać tę listę do nauki ogromnie ważnej sprawy: Nie spinać się. Nie musieć aż tak bardzo, wszystko i zawsze. Nie zadręczać, że coś nie idzie. Robić tyle, ile w danej chwili można. Byle dobrze.
"Wykorzystać tę listę do nauki ogromnie ważnej sprawy: Nie spinać się. Nie musieć aż tak bardzo, wszystko i zawsze. Nie zadręczać, że coś nie idzie. Robić tyle, ile w danej chwili można. Byle dobrze."
OdpowiedzUsuńNie spinaj się. Już nie musisz. Masz miłość (nawet podwójną), masz dom, masz siebie i swoją Katie'owość. I masz pierścionek na palcu. Po co się spinać, skoro ma się tak wiele? :)
To prawda, dużo mam :)
UsuńO matko, ilez tego :)))))))))))))))
OdpowiedzUsuńSpokojnie. I tak zrealizuję z 10% ;)
UsuńNo i nie wchodzą moje komentarze...
OdpowiedzUsuńNo, jak zatupałam nóżką, to się raczył jakiś przyplątać...
UsuńDobra, jak to leciało?
Bardzo napięta ta lista. Zostawiłabym - nie robić remontu, kupić radio i nadrobić seriale. Reszta czasu - na milkę z maślanką i bujanie w chmurkach:)
Ja postanawiam sobie przetrwać najbliższe miesiące, może nawet uda mi się znaleźć odrobinę świętego spokoju w cieniu...
Zapewniam Cię, że do przyszłego tygodnia o niej zapomnę i będę bujać w chmurkach ;) A Ty odpoczywaj na swojej pięknej altance :)
UsuńMilka z maślanką, a do tego kawa z trzema kostkami czekolady. Dieta, jak marzenie ;)
OdpowiedzUsuńStosuję. Jestem zadowolona ;)
UsuńWyobrażam sobie tę rozkosz: :))))
Usuńzastanawiam się, czy nie zwiększyć porcji czekolady ;)
UsuńHmmm! Tylko porcji czekolady, na pewno? ;)
UsuńTak ;)
UsuńSzkoda ;)
UsuńSię droczę, się ;)
Usuńmasz jeszcze zdjecia wywolywalne? respect. nawet taki dinozaur jak ja sie poddal i schowal zenita do starej szafy...
OdpowiedzUsuńza to kupilem sobie sobie stare radio zeby nie sluchac kompa:)
tylko prosze nie polubiaj sie z twitterem bo wtedy zadno z nas wiernych czytelnikow bloga nie znajdzie juz nigdy czasu na przeczytanie zadnej ksiazki... a co dopiero autorka twittera
przy okazji podsunelas mi swietny pomysl. tez sobie zrobie taka liste. i wloze ja do pudla z nieprzeczytanymi gazetami:-)
UsuńMam zdjęcia do wywołania, a nie wywoływalne ;) Chociaż właśnie mi uświadomiłeś, że kilka filmów, gdzieś się wala ;) Nie martw się z Twitterem się raczej nie polubię, coś czuję, że po wakacjach odleci w inne ciepłe kraje ;) Wpadł mi wprawdzie do głowy genialny tweet, ale jednak jest zbyt genialny, by się nim tak o, po prostu dzielić, jeszcze stałabym się popularna, i co wtedy? ;) Poza tym, ja ograniczająca się do 140 znaków? It will never happen ;)
UsuńI dziękuję: uroczy komplement ;)
Aha, taka po jakimś czasie odnaleziona lista jest bardzo zabawna ;)