Pomimo iż Nika przestrzegała mnie, abym w żadnym wypadku
nie zaczęła rozmyślać nad tym, czego związanego z osadą mogłoby mi brakować, to
było to jednak silniejsze ode mnie. I
choć nie są to rzeczy, które mogłyby wywołać we mnie wielką tęsknotę, to myśląc
o nich uśmiecham się lekko.
Być może
kiedyś sentymentalnie wspomnę sobie o:
- światłach i cieniach wirujących miękko na jasnej podłodze w dużym pokoju
- orzechu, którego obserwowałam przez okno leżąc na podłodze
- czereśni przed domem, która swoimi zielonymi lub żółtymi liśćmi, nagimi ramionami, białym kwieciem i słodkim owocem odmierzała mi pory roku
- wschodami słońca nad polem
- przestrzeni tuż za gospodarstwami domowymi
- rozgwieżdżonym, rozłożystym niebem
- wieczornym szemrzeniem kombajnów
- widokiem zakopanej w śniegu osady
- czasem ciąży, gdy byłam lekka (mentalnie)
- tym fragmencie podłogi, na którym M-ka postawiła swoje pierwsze kroki
- śpiewie ptaków
- ciszy i spokoju
- soczyście zielonych wiosnach i latach zbożem pachnących
- imprezach z przyjaciółmi
- wieszaniu prania na dworze i zapachu wiatru, który skrył się w splotach nici
- spacerach przez pola
- jaskółkach, jak nutach rozsiadłych na pięciolinii kabli wysokiego napięcia
- kawie pitej porankiem na progu domu w samej piżamie
- wycieczkach rowerowych po okolicy
- piwie pitym wieczorem na murku ruin w erze przed dzieckiem
- drogi kilkunastu zakrętów, którą mknęło się tak cudnie
- koniach z wioski obok
- zapachu i trzeszczenia drewna palonego w piecu
- ogródku tuż za drzwiami
- polach rzepaku
- oddaleniu od miejskich spraw
- złotych myślach i złotych radach Pana Z.
Nie zatęsknię za życiem, jakie tam wiodłam.
Będę tęsknić za obrazami i nastrojami, w jakie mnie
wciągały.
Ale takich wrażeń będzie wiele w nowym domu! M-ka zrobi jeszcze wiele postępów i odkryć, które będziesz podziwiać, wyprawicie niejedną imprezę i znajdziesz nowe zakątki do celebrowania rowerowych wycieczek. Zmiany nie są łatwe, bo na ogół zostawiamy to, co znane i przez to bezpieczne dla nowej, pełnej obaw drogi, ale drogę trzeba pokonywać podziwiając, co się na niej napotka.
OdpowiedzUsuńOtóż to! Będzie nowe, lepsze tak samo - jeśli nie bardziej inspirujące! :)
UsuńKatie...przecież Ty te nastroje i obrazy nosisz w sobie.Twoje oczy i Twoje serce odbiera świat tak, że jesteś ich pełna po brzegi:)
OdpowiedzUsuńNika... to jeden z piękniejszych komentarzy, jakie czytałam. Dziękuję :*
UsuńWiele razy wczytywałam się w Twoje opisy życia na już nie waszej wsi i przysięgam, nigdy przenigdy nie czułam w nich doskwierań wszelakich. Zawsze wysupłałaś urok i czar chwili... Żebym to ja tak potrafiła cieszyć się z tego, co mało radosne. Opisać to tak, jakby bawiła mnie i rozczulała zastana "niefajność"... Masz zatem ucznia swej nieziemskiej prozy Katie. Zupełnie dobrowolnego :)
OdpowiedzUsuńEspe :) Dziękuję. Bo chyba nie rozczulam się zbytnio i zbyt często nad sobą i choć z natury więcej we mnie pesymistyki, to jakoś silniej docierają do mnie te jasne strony życia, a jakiś tam dystans pozwala śmiać się z tego, co złe. Bo w sumie, cóż innego nam pozostaje? ;) Trochę wylałam swoje doskwierania niżej, ale jakoś łagodniej patrzę na to, co było... nie wiem, chyba naprawdę zamknęłam ten rozdział.
Usuń