W wąską brukowaną ulicę między wysokimi kamienicami powoli wlewa się pomarańczowe światło poranka.
Z każdą chwilą miasto nabiera kolorów. Przebiera się z nocnych koszul w sukienki w odcieniach żółci i czerwieni, ale na stopach wciąż jeszcze ma puchate kapcie podszyte mgłą.
Leniwa pobudka.
Za chwilę stanie się dzień.
Słońce wypełnia szczelnie boczne i wsteczne lusterko. Ulice, jak z kolorowych zdjęć w początkach lat dziewięćdziesiątych. Tylko kilka kałuż mimochodem przypomina o wczorajszej szarości i melancholii rozciągniętej między balkonami.
Czuję jak różowieją mi policzki od mroźnego powietrza, które migoce wilgocią na liściach drzew i wiruje w snopie światła wpadającego między brązowiejącymi drzewami wprost pod moje stopy.
Wierzba moczy końcówki swych jeszcze zielonych liści w fosie.
Uwielbiam jesień i jesienne, słoneczne poranki.
Niestety ja lubię je mniej:(( Paczucha.
OdpowiedzUsuńNie lubię tych, w których jest plucha.
UsuńTaki subtelny raj...
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa też:)
OdpowiedzUsuńOby więcej takich :)
UsuńKatie, ostatnimi czasy zorientowałam się, że nasze samopoczucie, nasze nastroje mają przeogromny wpływ na nasze postrzeganie świata, na poranki, noce i dnie.
OdpowiedzUsuńDziewczyno, szczęśliwa jesteś po prostu i życzę sobie, żeby Cię te poranki ustawicznie urzekały. Niezależnie od pór roku.
Pozdrawiam :-)
Tak, jestem szczęśliwa, spokojna i pogodzona tym, co wokół :) Wszystkiego urzekającego AnnoJulio :)
UsuńJa kocham jesienne kolory, feerię, na którą patrzę, patrzę i napatrzeć się nie mogę. Mogłoby dla mnie tak być cały rok, nie tęskniłabym za zielenią czy bielą. Byle tylko jesień słońcem nas raczyła, bo inaczej ją znielubiam.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo jak Ty. Dobrze mi w jesiennych barwach i lubię jesienne światło. Zresztą jesień, to moja taka prywatna wiosna - w niej się budzę i rosnę.
Usuń