Zamarudziłam na swoją bezsenność, która jednym skinieniem o trzeciej nad ranem podnosiła moje powieki i zmuszała oczy do tępego wpatrywania się w sufit.
Rano M-ka z radością powitała śnieg za oknem, a mi przypomniał się każdy płatek śniegu, który w środku nocy spadał z nieba i nie osiadał na brukowej kostce, tylko wbijał się we mnie jak ostra igła.
A ponieważ zamarudziłam za bardzo, zbyt intensywnie i niegrzecznie, to bezsenność, w rewanżu, ustąpiła całemu pakietowi zaburzeń sennych, który dopadł mnie, gdy tylko przymknęłam oczy w kolejną noc.
Gdyby jeszcze dręczyły mnie nocne koszmary, katastrofy i najgorsze demony, gdybym śniła największe zło świata tego, to może przełknęłabym to z pierwszym łykiem porannej kawy.
Ale zamykałam oczy w poczuciu błogiego zmęczenia, z nadzieją, że ta noc będzie inna niż te ostatnie rozciągnięte w długie tygodnie; że przy takim zmęczeniu zasypia się przecież, jak kamień, którego nic nie poruszy.
Nie przyszedł sen. Ani ten dobry ani ten zły. Przyszły szumy i splątane w jeden węzeł głosy, tak ciężkie i głośne, że uciec od nich nie było gdzie. A wraz z nimi paraliżujący strach przed nienazwanym, nieokreślonym, tak przejmujący, że aż bolał każdym urwanym wdechem.
I był to lucid dream, bo przecież wiedziałam, że śpię, że wystarczy tylko otworzyć oczy i wszystko zniknie i znów będzie spokój i śnieg sypiący za oknem. Obok przejmującego lęku obezwładniająca bezsilność, bo powieki ołowiane, sklejone ze sobą ani drgnęły. I wtedy pomyślałam, że przecież wystarczy tylko mocniej szarpnąć swoim ciałem, krzyknąć nawet w przestrzeń, to wtedy się obudzę w ciemną noc, wolną od snu i wzburzonych głosów w mojej głowie. A im bardziej napierałam, tym mocniej uciskało coś moją klatkę piersiową, tym mniej mogłam ruszyć kończynami. A im mocniej krzyczałam, tym bardziej ten krzyk przybierał formę kociego pomruku. A przecież widziałam to wszystko, co widzę otwierając oczy, więc skąd ten ból ciała i lęk w głowie? Kolejne, znienawidzone przez mnie, fałszywe przebudzenie zaśmiało się w moją twarz szyderczo a lęk obwiązał mnie całą porażeniem przysennym. I wtedy pomyślałam, że to już koniec, że nie wyrwę się z tego snu_nie_snu a ten śnieg za oknem wciąż będzie sypać tak głośno i nieznośnie już na zawsze. I będę słyszeć te kłótnie w głowie, tych głosów nieprzyjaznych, nie rozchylę warg, by wydać z siebie szepczące ciiii, bo usta z kamienia i ja cała, jak głaz.
Jedno szarpnięcie.
Ręka Kubika na ramieniu, co się dzieje, Katie? ciepłym powietrzem opada na moją twarz, a ja wiem tylko, że lęk we mnie ogromny i mięśnie obolałe, jak nigdy wcześniej.
Gdy w swym śnie_nie_śnie nie mogłam wydostać się ze ciasnego kokonu, Kubik po drugiej stronie, przez dziesięć minut próbował mnie z niego wyszarpać, przy wtórze mojego rozdzierającego krzyku i rzucaniu się w pościeli.
Śnieg sypał bezszelestnie. Poranny łyk kawy smakował paraliżującym strachem, którego przez dwa dni nie zagłuszyły dzwonki tramwajów i stukot kół pociągu. Strachem, który rozkłada się w moim łóżku, skutecznie mnie od niego odciągając. Boję się zasnąć.
Do wczesnego rana, walcząc ze zmęczeniem, szukam na śniegu śladów koleżanki bezsenności. Bo choć męcząca była, to jednak - mimo wszystko - nie czułam się przy niej obłąkana.
Już dobrze, Katie.:)
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie.
Czasami budzę się o czwartej nad ranem jednym zrywem z pościeli i przez sekundę czuję,że się uduszę bo nie mogę złapać tchu i oddechu.Boję się i nie wiem czego.
Na szczęście to mija:)
Cały paradoks polega na tym, że ja się porządnie wyśpię, to takie stany miną :)
UsuńWspółczuję. Nigdy nie miałam takiego czegoś, więc zupełnie nie mam pojęcia, jak się wtedy czujesz, ale jak mówisz, że gdy się wyśpisz, to miną, to życzę Ci, żebyś się porządnie wyspała w takim razie. :)
OdpowiedzUsuńŻyczenia dobrej i spokojnej nocy nabrały dla mnie zupełnie innego znaczenia.
UsuńO Boże, skąd ja to znam:((
OdpowiedzUsuńJakoś tak czułam, że to zrozumiesz.
UsuńPrzemęczenie i pewnie jeszcze coś, co lubi do Ciebie wracać w pewnych okresach roku. Jest na to sposób - dotlenić się przed snem, wypić mleko z miodem albo kakao, w piżamie, nie mieć zmarzniętych stóp i kazać się smyrgać po plecach, aż nie zaśniesz. Powinnaś spać jak bobo, bez koszmarów.
OdpowiedzUsuńA jak nie pomoże - persen.
Mam tak, gdy przemęczę mózg, gdy mnie coś dręczy,a jeszcze nie wiem co, i gdy za długo siedzę w nocy. Kilka następnych odreagowuję rzucawką.
Różowych snów, lub zwyczajnie głębokiej fazy od razu po zamknięciu powiek:))))I żebyś nie pamiętała, o Cię goniło:)
Przemęczenie na pewno, bo ostatnio na najwyższych obrotach przez całe dni jestem, w ciągłej gotowości i potem trudno jest się wyciszyć. W tym roku moje ciemne miejsca mnie do siebie nie wciągnęły, a przecież sama mi kiedyś napisałaś, że "jesienią zawsze byłaś słabsza", a tu i jesienią i zimą tak sporo energii we mnie.
UsuńZaczęłam pić kakao, mam ciepły szlafrok i skarpety, ale nikt mnie po plecach nie smyrga, bo wszyscy śpią :) Ale jest lepiej - nie budzę się tak często w nocy. :*